
Ostre wystąpienia, wzajemne oskarżenia i brak rozstrzygnięcia w głosowaniu – tak wyglądała dyskusja na sesji Rady Miasta Rzeszowa poświęcona Wieloletniej Prognozie Finansowej. Prezydent podkreśla, że bez WPF-u nie ma budżetu, inwestycji czy dotacji. Opozycja odpowiada, że rada ma czas i nie ulegnie presji.
Spis treści:
Debata nad Wieloletnią Prognozą Finansową Rzeszowa od początku miała ciężar znacznie większy niż zwykła dyskusja nad tabelami i wskaźnikami. Dla jednych była testem odpowiedzialności za rozwój miasta, dla drugich – próbą narzucenia radnym dokumentu, który ich zdaniem opiera się na zbyt daleko idących założeniach.
CZYTAJ TAKŻE: Rondo Pobitno do przebudowy, na razie powstaną bypassy. Tunel? Może kiedyś
Konrad Fijołek: Projekt budżetu zakłada stabilizację finansów
Jak mówił radnym prezydent Rzeszowa Konrad Fijołek, projekt budżetu Rzeszowa na 2026 rok zakłada stabilizację finansów miasta i powrót do wyraźnego wzrostu dochodów bieżących. Podkreślał też, że miasto może nie tylko uchwalić budżet, ale też od razu rozpocząć jego realizację.
Dochody bieżące zaplanowano na poziomie 2 mld 282 mln złotych, co – jak zaznacza prezydent, oznacza powrót do trendu wzrostowego po trudniejszych latach.
– Teraz znów mamy zjawisko rosnących dochodów budżetowych, jeśli chodzi o dochody bieżące – podkreślał.
Ambitnie zaplanowano także dochody majątkowe, które mają sięgnąć 244 mln złotych, czyli około 10 procent wszystkich wpływów do miejskiej kasy. Połowa tej kwoty ma pochodzić z funduszy unijnych.

Budżet na 2026 rok sztywny, ale z inwestycjami
Jednocześnie prezydent zwracał uwagę na bardzo ograniczoną elastyczność wydatkową budżetu. Wydatki ogółem zaplanowano na poziomie około 2,66 mld złotych, z czego największą pozycją pozostaje oświata. To 41 procent wszystkich wydatków i ponad połowa wydatków bieżących miasta. Do tego dochodzą m.in. polityka społeczna, transport, administracja oraz obsługa długu.
Mimo tej „sztywności” budżet Rzeszowa na 2026 rok zakłada szeroki pakiet inwestycji, przede wszystkim w infrastrukturę transportową. W planach są m.in. kontynuacja Wisłokostrady, rozbudowa dróg: Krakowska -Warszawska, Armii Krajowej i Wieniawskiego, dokończenie ulicy Wołyńskiej oraz kolejne połączenia mostowe.
Szczególny nacisk położono na południe miasta, które, jak podkreślał Fijołek, pozostaje największym wyzwaniem komunikacyjnym.
PRZECZYTAJ TEŻ: Prezydent: To największy budżet w historii Rzeszowa. Opozycja: Nominalnie tak, realnie nie
Kasa na bezpieczeństwo i uwzględniono postulaty radnych
W budżecie wyraźnie wzmocniono także obszar bezpieczeństwa. Już na etapie projektu zapisano 5 mln złotych na ten cel, a łącznie zabezpieczone środki mają sięgnąć co najmniej 15 mln złotych.
Jak dodał, po uwzględnieniu dodatkowych pieniędzy rządowych nakłady mogą wzrosnąć nawet do około 40 mln złotych.
– Możemy śmiało powiedzieć, że z pieniędzmi, które do nas trafią, około 40 milionów złotych przeznaczymy na bezpieczeństwo – mówił prezydent.
Podkreślał również, że w toku prac nad budżetem w dużej mierze uwzględniono uwagi radnych.
– W dziewięćdziesięciu procentach postulaty, które padły na pierwszym czytaniu, postulaty, które padły na pracach komisji i ze strony klubów radnych, zostały uwzględnione – zaznaczył.
Waldemar Szumny: Spłata długu obarczona bardzo dużym ryzykiem
Radni opozycji, PiS i Razem dla Rzeszowa, w trakcie debaty konsekwentnie podnosili argument o braku realizmu prognoz, zwłaszcza w części dotyczącej przyszłej nadwyżki operacyjnej i dochodów majątkowych. Jak wskazywali, właśnie na tych założeniach opiera się zdolność miasta do obsługi zadłużenia w kolejnych latach.
Przypominali też opinię Regionalnej Izby Obrachunkowej, która ich zdaniem – wprost przenosi odpowiedzialność za realność prognozy na prezydenta i radę miasta.
Przewodniczący rady, radny Prawa i Sprawiedliwości Waldemar Szumny, zwracał uwagę, że prezentowane przez prezydenta wykresy pokazują jedynie fragment rzeczywistości.
– Na slajdach nadwyżka operacyjna raz jest pod linią zera, raz niewiele ponad nią, a jedna z większych wartości to około 100 milionów złotych. Tymczasem w samym dokumencie WPF ta nadwyżka ma rosnąć w kolejnych latach do ponad półtora miliarda złotych – mówił, pytając „na ile jest to realistyczna prognoza”.
Szumny wielokrotnie cytował opinię Regionalnej Izby Obrachunkowej, podkreślając, że odpowiedzialność za ocenę realności prognozy spoczywa nie na RIO, ale na radzie miasta.
– Uchwalając wieloletnią prognozę finansową, rada miasta powinna zapewnić spełnienie zasady realistyczności – mówił i zaznaczył, że RIO wyraźnie ostrzega również przed ryzykiem związanym z obsługą zadłużenia.
– Możliwość spłaty długu jest obarczona bardzo dużym ryzykiem. Nie dużym, tylko bardzo dużym. To nie jest opinia polityczna, tylko stanowisko organu nadzorczego – podkreślał.
Jacek Strojny: Jesteśmy w trzeciej lidze
Jeszcze ostrzejszą diagnozę przedstawiał wiceprzewodniczący rady Jacek Strojny z klubu Razem dla Rzeszowa.
– Budżet sprzedaje się mieszkańcom jako rekordowy, ale potrzebujemy więcej pokory. Jesteśmy w trzeciej lidze, na pierwszym miejscu w trzeciej lidze, jeśli chodzi o wydatki – mówił.
Zwracał też uwagę na skalę zadłużenia miasta na tle innych samorządów.
– Rozwój Rzeszowa w ostatnich latach opierał się na jednym z największych deficytów w kraju. W latach 2021-2025 jesteśmy na trzecim miejscu od końca – gorsze były tylko Kraków i Łódź – wyliczał Strojny.
Krytykował założenia dotyczące nadwyżki operacyjnej oraz podkreślał gwałtowny wzrost kosztów obsługi długu i podkreślał, że dynamika wzrostu zadłużenia jest na czwartym miejscu w kraju.
– A do tego w 2026 roku mamy najdroższy kredyt w kraju – koszt na poziomie 5,6 procent wartości długu.
Witold Walawender: Inwestować czy spowolnić?
Zupełnie inaczej budżet widział Witold Walawender, szef proprezydenckiego klubu Rozwój Rzeszowa. Już na wstępie dystansował się od finansowych analiz.
– Nie dowierzajmy wszystkim wykresom. Dzisiaj są takie, jutro mogą być inne. Jak echo serca – mówił.
W imieniu klubu zapewniał, że przedstawiony przez prezydenta dokument jest „odpowiedzialny, prorozwojowy i potrzebny Rzeszowowi”.
– Dziś Rzeszów nie stoi przed wyborem, czy inwestować, tylko czy te inwestycje zatrzymać albo spowolnić – przekonywał, wyliczając konkretne zadania zapisane w WPF i budżecie: Wisłokostradę, inwestycje drogowe, szkoły, żłobki i transport publiczny.
Zarzucił też części radnych hipokryzję.
– My bierzemy pełną odpowiedzialność za ustawowe wskaźniki zadłużenia, a jednocześnie inni głosują przeciwko budżetowi i chwalą się w internecie inwestycjami na swoich osiedlach. Tak się nie da – mówił.
Apelował przy tym o wpisanie do WPF konkretnych zadań, m.in. dokumentacji dla niebezpiecznego skrzyżowania na Przybyszówce czy rozbudowy cmentarza Wilkowyja.
PRZECZYTAJ TEŻ: Podatki od nieruchomości w Rzeszowie w 2026 roku będą wyższe
Szantaż i pistolet przy głowie
Na tę wypowiedź ostro odpowiedział Jacek Strojny z Razem dla Rzeszowa.
– Chciałbym, żeby mieszkańcy zapamiętali, że to radny Witold Walawender i jego klub odpowiadają za jedno z największych zadłużeń naszego miasta w kraju oraz za najdroższy kredyt – mówił.
Podważał jednocześnie narrację o „mieście inwestycji”, wyliczając, że Rzeszów znajduje się na jednym z ostatnich miejsc w kraju, jeśli chodzi o udział wydatków inwestycyjnych w wydatkach ogółem. A wzrost majątku miasta od 2018 roku jest, jego zdaniem, symboliczny.
Kulminacją wystąpienia był sprzeciw wobec, jak to określił – politycznego szantażu.
– Ja sobie wypraszam przystawianie pistoletu do głowy i mówienie mieszkańcom, że jeśli nie zagłosuję za wirtualną prognozą finansową, to jestem winny. Na szantaż mówię: nie – podkreślał, zapowiadając głos sprzeciwu ze swojego klubu.
Andrzej Dec: Idziemy naprzód, ambitnie
Wiceprzewodniczący rady Andrzej Dec z Koalicji Obywatelskiej pokazywał budżet Rzeszowa na 2026 rok z zupełnie innej perspektywy. Przekonywał, że odpowiedzialność nie polega wyłącznie na unikaniu ryzyka, ale także na unikaniu zaniechań.
– Brak odważnych decyzji też jest ryzykiem, tylko trudniejszym do rozliczenia – mówił, zwracając uwagę, że krytycy WPF nie wskazują realnych źródeł finansowania dla swoich postulatów. – Łatwo powiedzieć: tego brakuje, tamtego brakuje. Tylko jak się to wszystko zsumuje, wychodzą dziesiątki albo setki milionów.
– Idziemy naprzód ambitnie, mając świadomość tego, że trochę ryzykujemy, ale doświadczenie innych miast, które wiele lat były zadłużone znacznie bardziej niż my, pokazuje, że jakoś to się udaje wyprowadzić na prosto. Ja jestem przekonany, że tak będzie w tym przypadku – mówił.

To rada akceptowała wcześniejsze budżety
Do zarzutów odniósł się prezydent Rzeszowa Konrad Fijołek, podkreślając, że obecny kształt WPF jest wprost konsekwencją budżetów uchwalanych w poprzednich latach.
– To zgoda wysokiej rady na kolejne budżety decydowała o tym, jak dziś wygląda prognoza – mówił.
Wskazywał na konkretne przykłady inwestycji realizowanych mimo ryzyka zadłużeniowego, takich jak Wisłokostrada czy stadion Resovii.
– Mieliśmy 50 procent pieniędzy z zewnątrz. Drugą połowę trzeba było pożyczyć – tłumaczył.
Prezydent bronił też porównań zadłużenia Rzeszowa z innymi miastami, zwracając uwagę, że wiele samorządów przenosi ciężar inwestycji do spółek komunalnych. Zapowiadał, że podobne mechanizmy, w tym realizacja części projektów przez spółki lub w formule partnerstwa publiczno-prywatnego, będą stosowane również w Rzeszowie.
Odnosząc się do zarzutów o „nierealistyczność” WPF, podkreślał, że nie jest to wada prawna dokumentu, lecz przedmiot merytorycznego sporu.
– Nierealistyczność nie jest powodem do blokowania WPF i budżetu – zaznaczał, apelując do radnych o umożliwienie dalszego procedowania.
Ostatecznie jednak apel nie przyniósł rezultatu.

Rzeszów bez WPF. Jakie będą konsekwencje?
W głosowaniu nad Wieloletnią Prognozą Finansową 12 radnych było za, 12 przeciw, jedna osoba wstrzymała się od głosu. To były prezydent Rzeszowa, a obecnie radny, PiS Andrzej Szlachta – on jako jedyny złamał podobno „prikaz” głosowania jaki przyszedł z władz wojewódzkich PiS.
Uchwała nie została więc podjęta.
Po głosowaniu głos zabrał skarbnik miasta, ostrzegając przed konsekwencjami decyzji rady.
– Nie jesteśmy w stanie planować budżetu na przyszły rok. To oznacza, że ani marszałek nie dostanie pomocy finansowej, ani nie będziemy mogli wyemitować obligacji, co w praktyce grozi wstrzymaniem płatności dla wykonawców – mówił.
Z tym stanowiskiem nie zgodził się radny PiS Jerzy Jęczmienionka.
– Przestrzegam przed wprowadzaniem narracji, którą słyszeliśmy już rok temu – mówił, przypominając, że zgodnie z ustawą o finansach publicznych rada miasta ma czas na uchwalenie budżetu do 31 stycznia. – Mamy czas na uchwalenie dobrego budżetu. Nic nie stoi na przeszkodzie. Rok temu prezydent mówił nieprawdę i manipulował opinią publiczną.
Na te słowa ostro zareagowała radna Koalicji Obywatelskiej Marta Niewczas.
– Kim pan jest, żeby nas pouczać i mówić, co mamy robić? To pan najczęściej stosuje szantaż emocjonalny, więc proszę każdą refleksję zacząć od siebie – ripostowała.
To uderza w mieszkańców
Po sesji Koalicja Obywatelska opublikowała stanowisko, w którym podkreśliła, że głosowanie przeciwko WPF nie było, jej zdaniem – „sprzeciwem politycznym”, lecz decyzją o realnych konsekwencjach dla miasta. Wskazano m.in. na zagrożenie dla stabilnego finansowania sportu dzieci i młodzieży, planowania inwestycji w szkołach i przedszkolach, realizacji inwestycji osiedlowych oraz pozyskiwania pieniędzy zewnętrznych.
– WPF to fundament odpowiedzialnego zarządzania miastem. Jej odrzucenie uderza nie w prezydenta czy koalicję, ale w mieszkańców Rzeszowa – napisano, podkreślając, że KO głosowała za dokumentem w imię stabilności finansowej, rozwoju i bezpieczeństwa inwestycji.
Prezydent Rzeszowa zaczął natomiast publikować na swoim profilu Facebookowym posty, w których wskazuje radnych głosujących przeciwko Wieloletniej Prognozie Finansowej.