
Dwunastu radnych zagłosowało za powstaniem spółki, która ma się zająć budową aquaparku w Rzeszowie. Co ciekawe – za jej powstaniem zagłosowało też dwóch radnych Prawa i Sprawiedliwości oraz radny Razem dla Rzeszowa, którzy wcześniej się temu sprzeciwiali.
Spis treści:
Debata nad uchwałą powołującą do życia spółkę Aquapark Rzeszów trwała kilka godzin. Otworzył ją prezydent Rzeszowa Konrad Fijołek, który podkreślał, że jest to sztandarowa inwestycja miasta, na którą mieszkańcy czekają od lat.
CZYTAJ TAKŻE: Rzeszowianie chcą aquaparku. Ze strefą zjeżdżalni i wodnym placem zabaw
Aquapark w Rzeszowie był jak Yeti
– Zaczęliśmy cztery lata temu, od stanu, w którym wszyscy wiedzieli, że Aquapark w Rzeszowie jest jak Yeti – wszyscy o nim mówili, tylko nikt go nie widział. A już tym bardziej nie wiedział, gdzie ma być, jak ma być i co ma być. I kiedy zabrałem się za ten temat, okazało się, że tak naprawdę nie ma nic. Nie ma ani pomysłu, ani lokalizacji i trzeba wszystko zaczynać od początku – mówił prezydent.
Opisywał jak wraz z wiceprezydentem Dariuszem Urbanikiem zaczęli pracować nad ustaleniem miejsca, w którym ma powstać inwestycja i ostatecznie wybrano rejon Staromieścia, blisko autostrady A4, drogi S19 i lotniska. Przygotowano też projekt inwestycji, który został uznany za jeden z najbardziej innowacyjnych i zdobywa nagrody architektoniczne w Europie.
– To stawia Rzeszów w roli miasta – co było naszym marzeniem – w którym pojawiają się architekci najwyższej światowej półki. Miasta, w którym projektowane i przygotowywane są przedsięwzięcia, których nie powstydziłby się cały świat
podkreślał prezydent.
Fijołek dodał, że miastu zależało na tym aby aquapark był wyjątkowy, po to, by pasował do metropolitarnej roli miasta.
Zrobić krok po marzenia
Dodał, że Rzeszów po raz pierwszy w historii może zrobić krok w kierunku realizacji tego marzenia, a jedynym sposobem na to jest powołanie specjalnej spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, której miasto będzie stuprocentowym właścicielem.
– W wyniku wielu naszych analiz i dyskusji prowadzonych przez te lata, wiemy już dziś, że jedynym realnym krokiem w kierunku przejścia do fazy realizacji, jedynym realnym krokiem w kierunku uczynienia realnymi tego marzenia, jest specjalna spółka, której powierzymy zadanie własne gminy
mówił do radnych prezydent.
Spółka pozyska też finansowanie w oparciu o model biznesowy, który pozwoli jej na samofinansowanie.
CZYTAJ TAKŻE: Future Park, domy z gumy i cyfrowe zoo. Holenderski wizjoner chce zmienić Rzeszów
Koszty minimalne, ale nie pensja prezesa
Odnosząc się do obaw o koszty, prezydent zaznaczył, że na początkowym etapie koszty funkcjonowania spółki będą minimalne, a zadaniem prezesa będzie pozyskanie finansowania.
– Mam na myśli minimalną wielkość rady nadzorczej, o ile dobrze pamiętam to jest trzy osoby, w oparciu o minimalne stawki. Wszystkie inne koszty związane z funkcjonowaniem spółki, nawet te związane z księgowością czy obsługą prawną będziemy realizować w minimalnym zakresie na podstawie wsparcia ze strony urzędu miasta, naszych prawników, naszych księgowych – wyliczał.
– Z jednym zastrzeżeniem, prezesowi musimy w miarę przyzwoicie zapłacić. Nie jakieś kokosy, ale to musi być osoba, która jednak podejmuje się bardzo ważnego zadania. To musi być osoba, która naprawdę zna się na tym, ma kompetencje, a za te kompetencje trzeba zapłacić, stąd jedynym kosztem, który jest trochę wyższy niż inne, to jest pensja prezesa
podkreślał Fijołek.
Dodał, że mamy „cudowny projekt, który wygląda jak z bajki, instytucje finansowe i pomysł na to, aby to wszystko zadziałało”.

Wróbel: Nie doczekałem się kwot i wydatków
Jako pierwszy w dyskusji zabrał głos radny Michał Wróbel, który swoim zwyczajem mocno zaakcentował swoje wątpliwości. Stwierdził, że prezydent oczekuje od radnych podpisania uchwały, która jest jak „czek in blanco” – nie wiedząc nic na temat obciążeń budżetowych.
– Prezydent niemalże nas w kosmos wysłał z tym prestiżem, którym okraszona ma być ta historyczna, mokra inwestycja – zwracał się do Fijołka. – Nie doczekałem się kwot, wydatków, obciążeń budżetowych. Co to znaczy finansowanie się spółki?
dopytywał radny klubu Razem dla Rzeszowa.
Dodał, że być może jest „laikiem, który pozostaje nieuświadomiony co do zasad realizacji tak zamaszystych przedsięwzięć, jak ten nasz nieszczęsny aquapark”.
– Wiem natomiast jedno, że niczym przystąpię do wydawania pieniędzy na projekt, powinienem dysponować pełną, a nie cząstkową analizą kosztów inwestycji – mówił, dodając usłyszaną na komisji informację, że żaden aquapark w Polsce nie jest rentowny i zapytał, dlaczego akurat ten rzeszowski ma przynosić zysk.
Radni PiS zaskoczyli
Co ciekawe głos za inwestycją oddało dwóch radnych z Klubu Prawa i Sprawiedliwości – były prezydent Rzeszowa Andrzej Szlachta oraz Robert Kultys.
Radny Szlachta, połechtany wcześniej przez prezydenta Fijołka, który wyliczył jego zasługi w budowaniu funkcji metropolitarnej Rzeszowa, przypomniał, że jako prezydentowi udało mu się przekonać elitarną grupę miast polskich, żeby przyjęto Rzeszów do Unii Metropolii Polskiej.
CZYTAJ TAKŻE: Aquapark w Rzeszowie. PiS mówi „tak” inwestycji, ale „nie” spółce. „Za wcześnie”
– Wtedy udało się powołać w Rzeszowie pierwszą placówkę dyplomatyczną, Konsulat Honorowy Republiki Słowacji. Może rzecz niewielka, ale złamaliśmy pewne stereotypy, że nie tylko Kraków, Warszawa, Poznań, ale na południu Polski, w Rzeszowie powstaje placówka dyplomatyczna. I to pociągnęło później kolejne decyzje, kolejne konsulaty – wyliczał.
Przypomniał też inne udane a ryzykowne rzeszowskie inwestycje, takie jak hala widowiskowo-sportowa czy termiczna utylizacja odpadów. Podkreślił, że rozumie obawy o finansowanie tej inwestycji, ale „nie ma sukcesu bez ryzyka”.
– Obawy pana przewodniczącego Wróbla bardzo doskonale rozumiem, bo miasto ma zadłużenie ponad 1,5 miliarda i szaleństwem by było, że Rada Miasta wyraża zgodę na budowanie inwestycji, która jest pod względem komercyjnym bardzo trudna
mówił były prezydent Rzeszowa.
Nie ma sukcesu bez ryzyka
Dodał jednak, że warto podejmować takie ryzyko.
– Myślę, że w działalności publicznej, parlamentarnej czy samorządowej nie ma sukcesu bez ryzyka. Podejmijmy to ryzyko i powołajmy tę spółkę, bo właściwie nie ma odwrotu. Ucieczka od tego będzie samorządowym tchórzostwem – mówił Andrzej Szlachta.
Poparł go radny Robert Kultys mówiąc, że jest to jedyny realny i dopracowany pomysł na aquapark w Rzeszowie.
– Aquapark to nie jest jakaś fanaberia typu kosmodrom, czy coś bez czego miasto może się obyć. Dzisiaj Aquapark to jest usługa, która w każdym dużym mieście jest wymagana przez mieszkańców. Samo to, że dzisiaj mieszkańcy Rzeszowa jeżdżą do Strzyżowa, do Dębicy… pokazuje, że im brakuje Aquaparku
argumentował.
Zaznaczył, że powołanie spółki, to bezpieczne rozwiązanie, które pozwala uniknąć płacenia VAT-u i chroni miasto przed ewentualnymi finansowymi niepowodzeniami.
– Nie szczędzę prezydentowi krytyki wtedy, kiedy na to zasługuje czy jego urzędnikom. Ale muszę przyznać, że pomysł na spółkę, to jest jak dotąd jedyny pomysł, który powstał w Rzeszowie na powołanie Aquaparku – dodawał.

Wątpliwości w koalicji
Swoje wątpliwości co do powołania spółki wyrazili natomiast radni koalicyjni Marta Niewczas i Mateusz Maciejczyk.
– Dzisiaj było dużo o odwadze. Jestem odważna. Ale mam wrażenie, że ta odwaga jest pomylona z brawurą. Po prostu nas na to nie stać – mówiła radna Niewczas.
Dodała, że kiedy patrzy na budżet i na wieloletnie plany finansowe miasta, to zastanawia się nad tym, czy to jest dobry czas na podejmowanie takich decyzji.
– Marzenia są po to, żeby je realizować, ale dzisiaj myślę, że przy takim zadłużeniu, przy takim budżecie, przy takich zobowiązaniach wybudujmy PCLA, zróbmy te inwestycje, które są, a potem podejmujmy następne decyzje związane z Aquaparkiem
mówiła radna Niewczas.
Radny Mateusz Maciejczyk powoływał się natomiast na braki w finansowaniu innych, mniejszych inwestycji na rzeszowskich osiedlach.
– Nie mogę doprosić się od pięciu lat, czy od sześciu lat wraz z mieszkańcami z ulicy Miłocińskiej, postawienia trzynastu czy tam czternastu latarni za bagatela 150 tysięcy – argumentował.
Dopytywał też, kto będzie żyrantem dla kredytu spółki i jak ten kredyt wpłynie na budżet miasta.
– Przyjmujemy wariant optymistyczny i bardzo dobrze, że ta spółka będzie generować na początku koszty, bo musi, ale kto będzie żyrantem i kto będzie zabezpieczał, robił zabezpieczenie majątkowe pod te kredyty, które ta spółka zaciągnie? – pytał radny.
Jeśli nie teraz, to kiedy?
Pod koniec sesji głos zabrał też wiceprzewodniczący Rady Miasta Andrzej Dec z KO, który mówił, że ostatecznie podczas dyskusji nie usłyszał głosu, że nie warto powoływać spółki.
– Co do tego, że spółkę dla realizacji tego przedsięwzięcia trzeba powołać, chyba już nikt wątpliwości nie ma. Nie usłyszałem głosu, że nie warto powoływać. Byli jedynie tacy, którzy mówili, że może nie teraz, ale są za aquaparkiem, więc to jest wewnętrzna sprzeczność. Zadałbym więc pytanie – jeśli nie teraz, to kiedy?
mówił wiceprzewodniczący Rady Miasta.
Prezydent Fijołek wielokrotnie odpowiadał na argumenty radnych. Zaznaczył, że kredyt na aquapark będzie spłacać spółka, a nie miasto i podkreślał, że jej powołanie, to jedyny sposób na realizację tak dużej inwestycji.
Jednak przeszła…
Przed głosowaniem przewodnicząca klubu PiS Krystyna Wróblewska poprosiła o przerwę, po to aby omówić sprawę głosowania nad uchwałą.
Ostatecznie zagłosowało za nią dwunastu radnych m.in.: Andrzej Szlachta i Robert Kultys z PiS, Rafał Kulig z Razem dla Rzeszowa oraz sceptyczni radni koalicji Marta Niewczas i Mateusz Maciejczyk.
Przeciwko były cztery osoby – Jerzy Jęczmienionka, Mateusz Szpyrka z PiS oraz dwoje radnych Razem dla Rzeszowa Elżbieta Niedzielska i Michał Wróbel. Od głosu wstrzymało się pięć osób m.in. przewodniczący rady Waldemar Szumny oraz Krystyna Wróblewska z PiS.