
Z wiceprezydentem Grzegorzem Wroną rozmawiamy o wyprowadzce wojsk z centrum Rzeszowa, Europejskim Mieście Sportu i wpływie deweloperów na życie mieszkańców w stolicy Podkarpacia.
– Mam wrażenie, że wszyscy ostatnio dziękują wiceprezydentowi Wronie. Marta Niewczas mówi, że bez niego nie byłoby Miasta Sportu, prezydent Fijołek chwali za akcję „relokacja wojsk”. Minął rok, odkąd podjął Pan wyzwanie…
– Największe wyzwanie dotyczyło i nadal dotyczy obszaru planowania miasta. Pozostała część to zarządzanie – i tutaj nie ma strachu.
CZYTAJ TAKŻE: Rzeszów Europejskim Miastem Sportu 2026! Marta Niewczas: Nawet osiwiałam, tak mi na tym zależało
– Do planowania możemy zaliczyć projekt wyprowadzenia wojska z ul. Krakowskiej. To największy sukces?
– Relokacja, zmiana lokalizacji jednostki z centrum miasta to uwolnienie 7,4 hektarów do mądrej dyspozycji miasta – bez straty dla obronności, z nadzieją na budowę bazy marzeń na 34 hektarach.
Charakterystyczną cechą dla naszego narodu jest bierność – w sytuacji zagrożenia pospolite ruszenie. Przeciwieństwem bierności jest działanie, i w tym przypadku moje, posła Adama Dziedzica i prezydenta Konrada Fijołka okazało się skuteczne.
Nie bez znaczenia jest przychylność polityczna do Podkarpacia – w osobie ministra obrony narodowej, wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza.
Już czas sobie zdać sprawę, że żyjemy w sytuacji zagrożenia, które nam towarzyszy od wybuchu wojny.
Nic mnie tak dobrze nie motywuje do działania jak ciągłe sączenie maruderów: że się nie da, że nie ma możliwości, że Tadeusz Ferenc próbował… że prędzej słońce zacznie krążyć wokół Ziemi, niż Wrona wojsko wyprowadzi.
– W sumie czekaliśmy trzydzieści lat, aby coś się w tej materii ruszyło.
– I się ruszyło! Alleluja i do przodu. W wojsku są porządni ludzie, propaństwowcy – nie ma miejsca na miękkie gry i zabawę w podchody. Choć przyznam, że było to dziesięć miesięcy trudnych negocjacji.
– A jak było z drugim wspomnianym tematem? Marta Niewczas w rozmowie z nami stwierdziła, że to głównie dzięki Pańskiemu zaangażowaniu Rzeszów w przyszłym roku będzie Europejskim Miastem Sportu. Tu też maruderów nie brakowało?
– W tym przypadku ważniejsi od maruderów byli ludzie z pasją: właśnie Marta Niewczas, ale też Karolina Reńda-Grendys, Kamil Czyż, Benedykt Sowa, Grzegorz Stęchły czy Agata Sarna. W wielu wywiadach mówiliśmy o powodach, o celach tego projektu.
Krytyków i sceptyków nigdy nie zabraknie. Dzięki Bogu, nie brakuje w urzędzie osób, które chcą działać i działają. Należy ich łączyć w pary, w grupy działania.
EMS to superprojekt – projekt, który jest brakującym ogniwem w tworzeniu marki miasta Rzeszowa. Miasta, w którym warto żyć, warto pracować, studiować, bywać.
CZYTAJ TAKŻE: Dawid Domański, Nowy Wspaniały Rzeszów: Duch Tadeusza Ferenca dalej panuje nad tym miastem
– Miasta, które coraz bardziej staje się zabudowane, coraz trudniejsze dla mieszkańców. Często słychać, że Rzeszów stal się miastem deweloperów.
– W „Ziemi Obiecanej” Reymonta Moryc powtarzał: „Cudowne miasto – ale co ja na tym zarobię?”. Też mam wrażenie, że niektórzy deweloperzy tak myśleli o Rzeszowie.
Na przyłączonych terenach, w zagmatwanej topografii, urbaniści łamią sobie ołówki. Ważne, by decyzje niektórych lobbystów nie łamały im palców.
Rzeszów trzeba zasiedlać, a nie eksploatować i zostawić. Najpierw drogi, później osiedla.
– Jakieś pomysły?
– Do zmiany stosunku do miasta potrzebna jest współpraca środowisk. W tak dużej i złożonej materii nie dokona tego jednostka, ani grupa, ani pojedyncza siła polityczna.
Żeby taka współpraca mogła się wykształcić, potrzebny jest czas. A ten czas został odebrany przez rządzących, nakładając wykonanie planu ogólnego.
Rzeszów zaniechał wykonywania planów miejscowych, zastąpił je „wuzetkowaniem” (od redakcji: wydawaniem warunków zabudowy – WZ). I to podejście się mści. 2600 WZ złożonych już w tym roku i kilkanaście tysięcy z lat poprzednich, bezterminowych WZ, zwiększa chaos urbanistyczny w piramidalnym tempie.
Aby historia uchwalania studium się nie powtórzyła, przedstawiałem koncepcję uzgadniania małoobszarowych planów miejscowych. W 2023 roku takiej woli nie było. W 2024 stało się to niezasadne i niemożliwe. Szansa, by z 17 procent zaplanowania miasta doprowadzić do 31 procent, też znajduje opór materii.

– Stanął Pan w miejscu? Co dalej?
– Pan żartuje. Nowa komisja urbanistyczna, reprezentująca zarówno branże, architektów, urbanistów – czołowe nazwiska z Polski – zbudowała podstawy do obsługi ZPI, przyszłych konkursów czy strategii. Wybrana kancelaria prawna oraz zalążek mocnego zespołu Biura Architekta Miasta i Relacji Inwestorskich, pierwsze udane negocjacje, które owocują choćby pozyskaniem urządzonego, ponadhektarowego parku na rzecz miasta na zasadach dzierżawy za symboliczną złotówkę. Otwarte procesy negocjacji z inwestorami, duża szansa na przeniesienie produkcji dawnych zakładów drobiarskich w nieuciążliwe miejsce. Pracy nam nie brakuje.
Musimy skutecznie prowadzić dialog z inwestorami. Jedyne, co możemy dziś zaoferować, to skrócenie czasu w procesie i pewność ustaleń.
Z jakich środków finansowych mamy zapewniać godne życie mieszkańcom? Z podatku z posiadania psów? Prezydenci muszą być menadżerami miast.

– W takim razie czego Rzeszów potrzebuje by być dalej skutecznym rozwijającym się miastem?
– Jedność jest przeciwieństwem bierności – tego właśnie potrzebuje Rzeszów: jedności i współpracy. Rewolucjoniści sobie nie ufają. Rewolucja niszczy, nie buduje. Niszczyć jest łatwo – trudniej budować.