
Zamiast spokojnej korekty budżetu była nerwowa atmosfera, ironiczne uwagi i odmowa dopuszczenia do głosu jednego z powiatowych radnych PiS. Tak wyglądała sesja sejmiku województwa, podczas której radni poprawiali własną decyzję o finansowaniu kolei w Bieszczadach. Pieniądze się znalazły, ale styl debaty pozostawił spory niesmak.
Spis treści:
Sejmik Województwa Podkarpackiego w ekspresowym tempie i dość nerwowo korygował we wtorek, 30 grudnia, własną uchwałę budżetową dotyczącą wsparcia kolejowych przewozów pasażerskich w Bieszczadach.
Wcześniejsza, przyjęta zaledwie tydzień temu, zawierała bowiem poważny błąd formalny i mogła zostać zakwestionowana przez Regionalną Izbę Obrachunkową.
Podczas poprzedniej sesji, 22 grudnia, sejmik wpisał do budżetu rezerwę w wysokości 5 mln złotych, przeznaczoną na uruchomienie połączeń na liniach Zagórz – Krościenko i Zagórz – Łupków. Problem w tym, że przy wydatkach województwa sięgających niemal 2,8 mld złotych, ustawowa rezerwa ogólna nie może wynosić 57 tys. złotych, a dokładnie taką kwotę po tej operacji pozostawiono.
To naruszenie ustawy o finansach publicznych, które mogło skutkować unieważnieniem całej uchwały budżetowej.
CZYTAJ TAKŻE: Budżet Podkarpacia na 2026 rok to prawie 2,8 mld zł. Ponad połowa na inwestycje
Z 5 milionów zrobiło się 1,5 miliona
Dlatego zarząd województwa wrócił na sesję z autopoprawką. Zamiast 5 mln złotych zaproponowano 1,5 mln złotych. I nie jako zaplanowana wcześniej rezerwa, lecz jako pomoc finansowa dla powiatu sanockiego, który ma być formalnym organizatorem przewozów.
– Dziś proponujemy, aby kwota tego wsparcia wynosiła 1 mln 500 tys. złotych – tłumaczył marszałek Władysław Ortyl. – To wynika z procedur i z faktu, że przy 50 tysiącach pociągokilometrów możliwe jest zastosowanie uproszczonego trybu. Jeśli kwota po przetargu okaże się inna, będziemy wracać do tematu.
Marszałek podkreślał, że wcześniejsza uchwała była inicjatywą radnych, a nie zarządu, i że to właśnie ona doprowadziła do prawnych komplikacji.
– Prawdą jest, że sejmik podjął uchwałę z wadami prawnymi. Nieprawdą jest, że to zarząd taką uchwałę przygotował – mówił, broniąc także skarbnika województwa.
Opozycja: wiedzieli, że ma wady prawne
Radni opozycji nie kryli irytacji. Bronisław Baran z KO wprost mówił o uchwale, że od początku była wadliwa. Według niego zarząd wiedział o wadzie prawnej – że 57 tys. złotych nadwyżki budżetowej ogólnej, to naruszenie przepisów ustawy o finansach publicznych i samorządzie.
– Nie wierzę, że tak doświadczony skarbnik mógł nie wiedzieć, że to jest niezgodne z prawem. Wszyscy wiedzieli, że to się nie obroni przed RIO – mówił. – Mimo to dziś musimy to naprawiać. Oczywiście zagłosujemy za, bo chodzi o rozwój południa regionu, ale fakty są takie, jakie są.
Radna Renata Butryn podkreślała natomiast, że pieniądze na kolej to dopiero początek i że samorząd województwa powinien myśleć szerzej – o dostępności komunikacyjnej i rozwoju turystyki w Bieszczadach.
– To ma być impuls rozwojowy, a nie jednorazowy gest. Chcemy skomunikować tereny na których część miejscowości jest wykluczona komunikacyjnie, więc ma być to wyjście naprzeciw oczekiwaniom mieszkańców Podkarpacia. Chcemy, żeby te tereny były dostępne, atrakcyjne i skomunikowane, również z myślą o turystach – mówiła.
ZOBACZ TEŻ: Starosta Adam Pawluś z PiS odwołany ze stanowiska. Sensacyjne głosowanie w Jaśle
Nerwy na sali
Największe emocje wywołał jednak nie sam projekt uchwały, lecz sposób prowadzenia obrad. Przewodniczący sejmiku Jerzy Borcz wyraźnie spieszył się z zamknięciem dyskusji. Ironizował, przerywał wypowiedzi i dawał do zrozumienia, że dalsze głosy są zbędne.
– Możemy tu siedzieć do północy, każdy się wypowie, każdy się zaprezentuje jako wielki obrońca kolei – mówił z wyraźną zgryźliwością.
Radni PiS nie chcieli wysłuchać… radnego z PiS
Gdy radni KO, Renata Butryn i Marek Ordyczyński, poprosili, by dopuścić do głosu Jerzego Zubę, członka zarządu powiatu sanockiego (działacza PiS) i jednego z autorów działań na rzecz reaktywacji połączeń w Bieszczadach, przewodniczący początkowo sugerował, że „nie ma potrzeby”.
– Sam pan twierdzi, że to nie ma żadnego wpływu na głosowanie. Ja oczywiście – jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, to dopuszczę pana – mówił przewodniczący Borcz do radnego Ordyczyńskiego, który potwierdzał, że opozycja i tak zagłosuje za uchwałą.
Radny głosu nie zabrał, bo sprzeciwił się temu sam marszałek Władysław Ortyl, który przekonywał, że rozmawiał już na ten temat ze starostą sanockim.
– Uznał, że nie ma takiej potrzeby, bo jest zgodność w sprawach i merytorycznych i w formalnych. W związku z tym zgłaszam sprzeciw, jeżeli chodzi o zabranie głosu przez pana Zubę – mówił marszałek.
Ostatecznie głosowanie nad dopuszczeniem Zuby zakończyło się wynikiem 20 do 9. Większość PiS była przeciw – nie chcieli wysłuchać swojego działacza.

Borcz: ja tutaj nie jestem od smaków
– To było pozbawienie głosu osoby, która realnie pracowała nad tym projektem – komentowała radna Butryn. – To nie jest dobra praktyka debaty. Uważam, że każdy obywatel ma prawo zabrać głos. Jestem zniesmaczona.
– Tak, ma prawo zabrać głos, jeżeli sejmik go chce wysłuchać. Rozumiem zniesmaczenie, tylko, że ja tutaj nie jestem od smaków, tylko przestrzegania regulaminu – odpowiadał przewodniczący Borcz.
Dodał, że on jeśli ktoś ma pretensje, „to niech zajrzy do regulaminu”. Atmosfera na sali posiedzeń była wyraźnie napięta.
POLECAMY: Rolnicy z Nienadowej kontra Jerzy Borcz. „Mariusz Król wykorzystał KOWR, a pan mu na to pozwalał”
Uchwała sejmiku przeszła jednomyślnie
Ostatecznie, mimo chaosu, nerwów i proceduralnych zgrzytów, podkarpacki sejmik jednogłośnie przyjął uchwałę o przekazaniu 1,5 mln złotych na organizację kolejowych przewozów pasażerskich w powiecie sanockim.
Za głosowało 29 radnych, nikt nie był przeciw, nikt się nie wstrzymał.
Chociaż formalnie problem został załatwiony, to sposób w jaki ta sprawa była procedowana pokazał, że w sejmiku województwa nie tylko tory bywają kręte.