
Policjanci z Nowego Miasta zatrzymali 30-latka, który okradał altanki działkowe. Wpadł, gdy po wypiciu skradzionego alkoholu zasnął pijany w krzakach.
Policjanci z Komisariatu na Nowym Mieście zatrzymali 30-latka podejrzanego o włamania do altanek działkowych na terenie Rzeszowa. Mężczyzna wpadł, gdy po włamaniu wypił skradziony alkohol i zasnął w zaroślach na sąsiedniej posesji.
CZYTAJ TAKŻE: CBŚP podsumowało półrocze. Zatrzymania odbyły się też na Podkarpaciu
Skradł sprzęt elektryczny i alkohol
Do zdarzenia doszło w sobotę 23 sierpnia przed godziną 17. Dyżurny komisariatu otrzymał zgłoszenie, że na terenie Rodzinnych Ogrodów Działkowych przy al. Armii Krajowej ujęto włamywacza. Zgłoszenia dokonał właściciel okradzionej altanki działkowej.
– Policjanci wstępnie ustalili, że 37-letni mężczyzna został powiadomiony przez członka rodziny o tym, że ktoś włamał się do ich altany ogrodowej – informuje podkomisarz Magdalena Żuk, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie.
Na miejscu policjanci potwierdzili, że sprawca dostał się do altany, z której zabrał m.in. kable elektryczne, wkrętarkę, bezprzewodowy głośnik i alkohol.
Wpadł, bo zasnął pijany w krzakach
Złodziej wypił skradziony trunek, a następnie zasnął w krzakach. Znalazł go mąż właścicielki ogródka działkowego, który zatrzymał włamywacza i przekazał go funkcjonariuszom.
– W czasie, gdy zatrzymany trzeźwiał, śledczy z komisariatu przesłuchiwali świadków i gromadzili materiał dowodowy – dodaje podkomisarz Żuk.
Zatrzymany to 30-latni mężczyzna, bez stałego miejsca zameldowania. Straty w tej sprawie oszacowano na około 1300 złotych.
Na koncie ma więcej włamań
– Podczas wykonywanych czynności wyszło na jaw, że mężczyzna ma na swoim koncie jeszcze inne włamania. W lipcu i w sierpniu, dwukrotnie włamał się do innej altanki, na terenie tego samego ogrodu. Straty jakie spowodował wyceniono na 1000 złotych – wylicza oficer prasowy rzeszowskiej komendy policji.
Podejrzany usłyszał łącznie trzy zarzuty. Przyznał się do winy, ale odmówił składania wyjaśnień. Grozi mu kara nawet do 10 lat pozbawienia wolności. O jego dalszym losie zdecyduje sąd.