
Po latach przerwy pociągi znów wywożą zboże z elewatora przy ul. Spichlerzowej w Rzeszowie. – To pszenica od polskich rolników, a nie ukraińskie dostawy, jak sugerują pojawiające się już plotki – mówi Marcin Roszczyk, prezes spółki Elewarr.
Spis treści:
Po raz pierwszy od wielu lat z rzeszowskiego magazynu wyjeżdżają wagony wypełnione zbożem. Wydarzenie jest wyjątkowe, bo w ostatnich latach transport kolejowy w tej branży praktycznie zanikł, ustępując przewozom samochodowym.
– I dlatego, że dawno tego nie było, już doszły do nas sensacyjne informacje podgrzewane przez niektóre środowiska, że pojawiły się w Rzeszowie jakieś dziwne zielone wagony, którymi wwozimy zboże z Ukrainy – mówi Marcin Roszczyk, prezes spółki Elewarr, do której należy rzeszowski elewator. – To zwykłe ruskie fake newsy. Boję się, żeby to za chwilę nie przerodziło się znów w jakieś blokady.
To cud, że zboże w ogóle wyrosło
Decyzja o uruchomieniu transportu kolejowego wynika z wyjątkowej sytuacji na rynku. Tegoroczne zbiory, pomimo gigantycznej suszy hydrologicznej, są dość dobre, ale jednocześnie ziarno jest wyjątkowo wilgotne.
– Z punktu widzenia rolnictwa to był rok cudów. Oni te zbiory wymodlili, przy takiej suszy zboże nie powinno się w ogóle urodzić. Przecież w gruncie, na głębokości od 70 centymetrów do 2 metrów, w ogóle nie ma wody, a ta gruntowa jest tak nisko, że w ogóle nie nawilża upraw. Tyle że były one systematycznie podlewane przez padające deszcze i ta górna warstwa jakoś przez cały czas się trzymała. Bez tego nie mielibyśmy w ogóle zboża. Ale ziarno jest przez to mokre – tłumaczy Roszczyk.
ZOBACZ TEŻ: Adam Dziedzic: Ukrainie trzeba pomagać. Ale nie kosztem naszego rolnictwa
A ponieważ wielu skupujących nie posiada suszarni, dlatego odsyła rolników z kwitkiem. Stąd na rynku zaczyna być zbyt dużo ziarna w stosunku do możliwości odbioru. Zwłaszcza, że wielu rolników ma własne spichlerze pełne jeszcze zeszłorocznych zbiorów.
– Ziarno, jak jest suche, dobrze się przechowuje, więc rolnicy trzymali je w oczekiwaniu na lepsze ceny. Teraz jest problem, dlatego musimy systematycznie suszyć zboże, wywozić je i kierować tam, gdzie jest jeszcze miejsce – tłumaczy prezes.


Pociągi z ziarnem z Rzeszowa nie kursowały od lat
Rzeszowski spichlerz może pomieścić 40 tys. ton, a jeden skład kolejowy zabiera około 2 tys. ton. W najbliższym czasie takich transportów będzie kilka. Jadą głównie w kierunku Płocka, gdzie znajduje się duża baza. Jest też m.in. wielu producentów pasz, którzy na bieżąco kupują pszenicę z Podkarpacia.
– Żadne ukraińskie wagony nie wjechały do Rzeszowa. Wyjeżdżają od nas pociągi ze zbożem naszych rolników – podkreśla raz jeszcze Marcin Roszczyk.
Zwraca przy tym uwagę, że powrót do transportu kolejowego ma także znaczenie chociażby z punktu ekologii.
– To historyczne wydarzenie, bo do tej pory, jak zapychał się rzeszowski spichlerz, to po prostu kończył się skup, a rolnicy mieli kolejne punkty. Pociągi ze zbożem z Rzeszowa nie kursowały od lat. Rynek się rozdrobnił, transport samochodowy był nieco tańszy, wszyscy przerzucili się na drogi. I zrobiło się całkowicie odwrotnie niż to, do czego dąży w tej chwili Polska i cała Unia. Liczę więc, że ta forma transportu, dużo bardziej ekologiczna, wróci na stałe – mówi.

W Rzeszowie nie ma ukraińskiego zboża
Jednocześnie zapewnia, że spółka cały czas realizuje swoją misję, jaką jest stabilizowanie cen na rynku zbóż w Polsce. I nie ma mowy o sprowadzaniu ziarna z Ukrainy, ani wysyłaniu go na tamtejszy rynek.
– Niestety te wszystkie fake newsy trafiają na podatny grunt. Rolnicy są podkręceni, bo choć jest sezon to nie mogą sprzedać ziarna i powielają ruską propagandę. Zapewniam jednak, że mogą być spokojni. Skupujemy ich ziarno, wywozimy i robimy miejsce na kolejne dostawy. W Elewarze nie ma i nie będzie ukraińskiego zboża – podkreśla po raz kolejny.
Masz jakiś interesujący temat? Daj nam znać na re******@*******ow.pl. Jesteśmy też na Facebooku i Instagramie.