
Czy prawo do zgromadzeń oznacza również prawo do prezentowania brutalnych obrazów przy placach zabaw i wydarzeniach, w których uczestniczą dzieci? Sąd twierdzi, że tak. Prezydent Rzeszowa z tym się nie zgadza.
Spis treści:
26 stycznia 2025 roku na rzeszowskim rynku, czyli w samym sercu miasta, gdzie trwała rodzinna impreza Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, aktywiści Fundacji Pro – Prawo do Życia zorganizowali pikietę antyaborcyjną. Ich banery, jak zwykle były drastyczne, przedstawiały rozszarpane ciała abortowanych płodów.
Mimo próśb władz Rzeszowa o zmianę lokalizacji, organizatorzy odmówili. Prezydent Konrad Fijołek zdecydował więc o rozwiązaniu zgromadzenia i tego zdania trzyma się do dziś.
– Prezydent podjął decyzję o rozwiązaniu pikiety, kierując się troską o bezpieczeństwo, komfort i wrażliwość uczestników wydarzenia, które w tym czasie odbywało się na Rynku – tłumaczy rzeczniczka prasowa Marzena Kłeczek-Krawiec. – Decyzja była reakcją na prośby mieszkańców, zaniepokojonych rodziców, którzy zwracali uwagę, że treści przedstawiane na transparencie i w komunikatach głosowych nie były odpowiednie dla dzieci.
CZYTAJ TAKŻE: Antyimigracyjna manifestacja w Rzeszowie. „Jak trzeba, to strzelajcie”
Ordo Iuris wkracza do akcji
Działacze pro-life od razu zapowiedzieli walkę w sądzie. Do ich obrony stanęli prawnicy z Instytutu Ordo Iuris, argumentując, że prezydent miasta nie miał podstaw prawnych do rozwiązania zgromadzenia.
W kwietniu Sąd Okręgowy w Rzeszowie przyznał im rację. Stwierdził, że prezydent nie wykazał istnienia realnego i konkretnego zagrożenia, które mogłoby uzasadniać tak daleko idącą ingerencję w prawa obywatelskie, i nakazał miastu zwrot kosztów postępowania.
Teraz, po tym jak miasto się odwołało, zapadł drugi podobny wyrok. Ordo Iuris podkreśla, że w ocenie sądu nawet obecność dzieci i charakter imprezy WOŚP nie uzasadniały rozwiązania demonstracji.
Miasto nie składa broni
Choć sąd uznał antyaborcyjną pikietę za legalną, władze miasta nie zamierzają wycofać się ze swojego stanowiska.
– Miasto obecnie analizuje uzasadnienie wyroku i na tej podstawie podejmie decyzję o ewentualnym odwołaniu – zapowiada Kłeczek-Krawiec.
Urząd Miasta utrzymuje, że działania prezydenta były nie tylko uzasadnione, ale także konieczne ze względu na dobro uczestników wydarzenia.
– Wcześniej prezydent skierował prośbę do organizatorów pikiety o zmianę miejsca. Do tej prośby organizatorzy się nie przychylili – dodaje rzeczniczka.
Drastyczne obrazy, dzieci i granice wolności słowa
Pikiety Fundacji Pro – Prawo do Życia od lat budzą kontrowersje. Można je zobaczyć m.in. w centrum Rzeszowa przy Pomniku Walk Rewolucyjnych. Ich organizatorzy twierdzą, że ukazywanie krwawych banerów to forma edukacji i obrona życia. Tymczasem wielu mieszkańców, zwłaszcza rodzice małych dzieci, skarży się na traumatyzujące obrazy, które nierzadko są prezentowane tuż obok placów zabaw czy podczas imprez rodzinnych.
Ratusz zwraca uwagę na ograniczone możliwości prawne.
– Zasady organizowania zgromadzeń reguluje ustawa z dnia 24 lipca 2015 r. Prawo o zgromadzeniach (…). Organ gminy jedynie rejestruje zawiadomienie, a decyzję o zakazie zgromadzenia może wydać tylko jeśli jego odbycie narusza przepisy prawa – tłumaczy Kłeczek-Krawiec.
Kolejna sprawa w toku
Tego samego dnia, w innym miejscu Rzeszowa, odbywała się druga pikieta pro-life, również rozwiązana przez miasto. W tej sprawie również trwa postępowanie sądowe, również z udziałem prawników Ordo Iuris. Instytut zapowiada, że będzie konsekwentnie bronił prawa do organizowania pokojowych demonstracji, nawet jeśli ich przekaz budzi społeczny sprzeciw.
Miasto z kolei utrzymuje, że prawo do wolności zgromadzeń nie oznacza prawa do narzucania innym drastycznych treści w przestrzeni publicznej. Szczególnie tam, gdzie przebywają dzieci.