wtorek, 4 listopada 2025
Mariusz Król, polityk PiS z Podkarpacia
Były przewodniczący sejmikowej komisji rolnictwa zbił niezły interes na handlu gruntami rolnymi. | Fot. Podkarpackie.pl

Miał wspierać rolników, tymczasem sam na gruntach rolnych zarobił fortunę. Mariusz Król, działacz PiS i były wicedyrektor podkarpackiego KOWR, kupił działkę rolną za 256 tys. złotych i sprzedał ją za ponad sześć razy więcej.


Miał wspierać rolników, a sam zbił fortunę na ziemi rolnej. Mariusz Król, były wicedyrektor Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa w Rzeszowie i przewodniczący sejmikowej Komisji Rolnictwa, kupił działkę rolną za 256 tys. złotych, a jakiś czas później sprzedał ją za 1,7 mln złotych.

Dziś tłumaczy, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Pytanie tylko, czy zgodnie z etyką.

Król to wieloletni działacz PiS, jeszcze niedawno zasiadał w sejmiku podkarpackim, gdzie kierował Komisją Rolnictwa, Rozwoju Obszarów Wiejskich i Ochrony Środowiska oraz był członkiem Komisji Rewizyjnej. Wcześniej pracował też w Zarządzie Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

Radnym sejmiku był do 2024 roku, wtedy bez powodzenia startował ponownie z list PiS. Obecnie jest zastępcą wójta gminy Orły, w powiecie przemyskim.

CZYTAJ TAKŻE: Mus się zgadzał, faktury nie bardzo. Posłowie PiS z Podkarpacia i owocowy ślad Dawtony

Mariusz Król: Kupiłem ziemię od prywatnej osoby, cena była uczciwa

Sprawa wyszła na jaw po kontroli w KOWR, którą resort rolnictwa zainicjował po głośnej aferze z firmą Dawtona. Jak ujawnił minister rolnictwa Stefan Krajewski w TVN24, jeden z byłych wicedyrektorów KOWR z oddziału w Rzeszowie miał nabyć działkę za 256 tys. zł, a następnie sprzedać ją za 1,7 mln.

Kupił działkę za zgodą KOWR-u, a następnie odsprzedał ją za kilkukrotnie większą kwotę. KOWR w marcu 2020 roku nie skorzystał z prawa pierwokupu nieruchomości, której nabywca był zastępcą dyrektora oddziału terenowego KOWR w Rzeszowie

mówił minister Krajewski.

Król nie zaprzecza transakcji, ale twierdzi, że była przejrzysta.

– Pan minister zasugerował, że kupiłem tę działkę z KOWR-u. Ale ja ją kupiłem od prywatnej osoby, za 256 tys. złotych – tłumaczy.

Dodaje, że działka miała decyzję o warunkach zabudowy na obiekt handlowo-usługowy, a jej rynkowa cena wynosiła 17 tys. złotych.

– Dałem za nią 256 tysięcy złotych, to mało? Sprzedający wiedział, że będzie to działka inwestycyjna, ja tego nie ukrywałem, dlatego chciał za nią dostać jak najwięcej i negocjowaliśmy cenę – wyjaśnia podkreślając, że według niego była to uczciwa cena.

Mariusz Król i Jerzy Borcz, KOWR
Mariusz Król (drugi od lewej strony) był zastępcą szefa KOWR, Jerzego Borcza (trzeci od prawej strony). Fot. KOWR

KOWR jej nie odkupił, Król sprzedał teren pod budowę Biedronki

U notariusza pojawił się element tzw. umowy warunkowej. Umowa została więc wysłana do KOWR-u, który miał podjąć decyzję czy chce skorzystać z prawa pierwokupu, czy nie. Nie odkupił, a Król po uzyskaniu pozwolenia na budowę sprzedał teren inwestorowi, który postawił tam market Biedronka.

To akt tylko i wyłącznie polityczny, który nie ma w sobie żadnej merytoryki. Próbuje się zrobić z tego wielką aferę i podaje się nieprawdę. Dlatego zaprosiłem już pana ministra do spotkania i chętnie porozmawiam z nim na argumenty

komentuje podkarpacką aferę gruntową były wicedyrektor KOWR.

Zaprzecza też, że miałby mieć podpisaną wcześniej umowę o kupnie działki z inwestorem.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Podkarpaccy posłowie PiS w firmie Dawtona. Odwiedzili ją wraz z byłym ministrem Telusem

Jerzy Borcz: To kwestia etyki, ja bym tego nie zrobił

Jerzy Borcz, dyrektor rzeszowskiego KOWR w latach 2008-2024, a obecnie przewodniczący sejmiku, partyjny kolega Mariusz Króla z PiS, przyznaje, że sprawa mogła przejść przez jego biurko.

– Zbyt wiele aktów prawnych przemieliłem w tym czasie. Ale realnie – kupować 41 arów za 256 tys. do KOWR-u – to byłby kryminał. To nie była cena rynkowa dla gruntów rolnych, my nie mogliśmy spekulować, mogliśmy kupować grunty tylko w oparciu o ustawę. A to, że on ją później odsprzedał, tego nawet bym nie przewidywał – przekonuje Borcz.

Były przełożony Króla przyznaje jednak, że choć prawo nie zostało złamane, trudno tu mówić o etycznym zachowaniu, a on sam przez 14 lat „dyrektorowania” nie kupił ani pół ara gruntu.

To kwestia etyki, nie chcę tego komentować, ja bym tego nie zrobił. Ale jeśli chodzi o zgodność z prawem – nie ma zastrzeżeń

podkreśla.

Adam Dziedzic: Był przewodniczącym komisji rolnictwa, pokazał, jak uprawiać ziemię

Sprawę jako pierwszy w mediach społecznościowych nagłośnił poseł PSL Adam Dziedzic, który wystąpił do KOWR o informacje, czy to przypadek jednostkowy.

Proszę zobaczyć, jak to było świetnie zorganizowane. Dyrektorem był pan Borcz, jego pracownik, pan Król, był zastępcą. Czy pan Borcz nie miał świadomości, że jego zastępca kupuje działki?

pyta Adam Dziedzic.

Poseł przypomina, że obaj działali wspólnie w sejmiku województwa podkarpackiego.

– To skandaliczna kwestia. Proszę pamiętać, że pan Król był przewodniczącym komisji rolnictwa. Pokazał, jak należy uprawiać ziemię, a raczej jak się wyciska z tej ziemi duże pieniądze. Szkoda, że nie w kwestii produkcji rolnej. Takie życie – komentuje.

Siedzi dwóch panów, jeden drugiemu kwity podpisuje

Dodaje, że podobne mechanizmy budzą pytania o moralność rządów PiS w instytucjach państwowych.

Źle się dzieje, że osoby, które pełnią wysokie mandaty w instytucjach i które powinny być obdarzone zaufaniem i wiarygodne, przez lata robiły takie rzeczy. Ale to pokazuje drugą stronę PiS-u. Ich dbałość o to, aby dobrze robić przede wszystkim sobie

mówi.

Poseł przypomina również, że za czasów tymczasowego rządu Mateusza Morawieckiego szybko załatwiano takie sprawy, m.in. sprzedaż działki od KOWR firmie Dawtona.

– Tu jednak działki zostały sprzedane, później odsprzedane tylko po to, by ktoś mógł na tym zarobić. Tu chodzi o sam proceder – siedzi dwóch panów, jeden drugiemu kwity podpisuje. Wszystko jest niby zgodnie z prawem, ale jak widać, sprawa jest mocno dyskusyjna – komentuje Dziedzic.

Mariusz Król i Daniel Obajtek
Mariusz Król w trakcie kampanii do Europarlamentu mocno wspierał byłego prezesa Orlenu Daniela Obajtka, od którego była firma żąda teraz zwrotu kilkuset tysięcy złotych. | Fot. FB / Mariusz Krol

„Tu na razie jest ściernisko…”

Mariusz Król, działacz PiS, który jeszcze niedawno w internecie wspierał m.in. byłego prezesa Orlenu a obecnie europosła PiS Daniela Obajtka (od którego była firma żąda zwrotu ponad 700 tys. złotych m.in. za zakupy, podróże i zabiegi medycyny kosmetycznej finansowane z kasy spółki), zdaje się doskonale rozumieć słowa piosenki Golców „Tu na razie jest ściernisko, ale będzie San Francisco”. Tyle że w jego wersji ściernisko zamieniło się w portugalski supermarket.

Legalność transakcji nie budzi wątpliwości, ale moralny wymiar pozostaje otwarty – czy dyrektor instytucji mającej wspierać rolników powinien być tym, który na ich ziemi zarabia najwięcej?

Do tematu będziemy powracać. Zwróciliśmy się bowiem do obecnej dyrektorki KOWR Jolanty Kaźmierczak z pytaniami o to czy Mariusz Król prowadził jeszcze jakieś transakcje, w których miała udział instytucja, którą sam zarządzał. On sam temu zaprzecza.


Masz jakiś ciekawy temat? Daj nam znać, np. mailem na re******@*******ow.pl. Jesteśmy też na Facebooku i Instagramie.

Udostępnij.

Od ponad dwudziestu lat w podkarpackich mediach. Pisała m.in. dla Nowin, współpracowała z TVN. Przez lata była redaktorką naczelną Gazety Bieszczadzkiej i Echa Bieszczadów. Aż przyszedł czas na toRzeszow.pl. | Kontakt: paulina.bajda@torzeszow.pl

Jeden komentarz

  1. Wyborca PiS na

    Jerzy Borcz on by tego nie zrobił, ale współudział przy takim wałku powinien być tak samo napiętnowany!!!! A Mariusz Król sam powinien odejść w cień, a nie brak reelekcji do sejmiku, wypad z KOWR-u to siedzi na cieplutkiej posadzie w Orłach. Obaj do dymisji z obecnych funkcji.

Zostaw Komentarz