Dawid Domański, Nowy Wspaniały Rzeszów
Dawid Domański, twórca projektu Nowy Wspaniały Rzeszów, na nieśmiertelnym Dworcu Autobusowym PKS. | Fot. Grzegorz Król

Dawid Domański stworzył Nowy Wspaniały Rzeszów, satyryczny projekt internetowy, w którym od czterech lat pokazuje miasto przez filtr ironii, sentymentów i absurdu. I twierdzi, że cały czas unosi się nad nami duch Tadeusza Ferenca.


Skąd wziął się pomysł na Nowy Wspaniały Rzeszów i co wspólnego mają z tym wybory na prezydenta, autostop i przypadkowi warszawiacy? Dlaczego Rzeszów nie zostanie póki co memową stolicą Polski? Albo co ma wspólnego największy pomnik w mieście z Bieszczadami?

O tym wszystkim (i nie tylko) przeczytacie w tej rozmowie.

Mem o Rzeszowie
Memów o Rzeszowie nie było zbyt wiele, trzeba więc je było stworzyć. | Nowy Wspaniały Rzeszów

Konrad Fijołek zostaje prezydentem

– W połowie czerwca minęły cztery lata, odkąd pojawił się Nowy Wspaniały Rzeszów. To może zacznijmy tę historię od początku…

– W naszym pięknym mieście w 2021 roku miało miejsce coś takiego, jak wybory na prezydenta. Na pewno to pamiętasz, każdy w Rzeszowie chyba pamięta, jak Konrad Fijołek wygrał, bo poparł go cały antyPiS.

Machina propagandowa ruszyła na dobre już kilka miesięcy przed tymi wyborami.

I na mnie to jakoś tak się źle odcisnęło. To, że nagle moje miasto jest w centrum politycznego zainteresowania, zjeżdżają się tu jakieś dziwne osobistości z całej Polski, z Warszawy, i opowiadają te różne dyrdymały. Czekałem na ten dzień, w którym już będzie po wszystkim i cyrk odjedzie.

I akurat na dzień po tym, jak już Fijołek wygrał, czyli 14 czerwca, miałem zaplanowaną wizytę u znajomych w Lublinie. Pojechałem oglądać mecze Euro 2020, przesunięte o rok do przodu z powodu pandemii. Złapałem na stopa dwójkę warszawiaków wracających z Rzeszowa do siebie. I oni, tacy uśmiechnięci, opowiadają jak świetnie się bawili, mówią „Byliśmy u przyjaciół, było świętowanie zwycięstwa waszego prezydenta. Ale wy teraz będziecie mieli fajnie, to jest złoty człowiek”.

I tak przez godzinę. Pean pochwalny o tym, jak to się wszystko zaczęło w Rzeszowie, bastionie PiSu, w którym jednak wszyscy się zjednoczyli pod wspólnym sztandarem, żeby ten PiS pokonać.

WYWIAD: Andrzej Dec, od 35 lat rzeszowski radny: Czasem już mi brak cierpliwości

Ja sobie myślę: to jest warszawka, bańka zupełnie inna niż wszystkie bańki. Zacząłem im trochę wchodzić w słowo, wtrącać perspektywę bardziej lokalną, mówić, że to niekoniecznie było tak, iż wszystkie siły polityczne stworzyły wspólny front w imię porozumienia ponad podziałami, tylko bardziej z konieczności. I jak już zaczęliśmy dyskutować, to Marek, bo tak się nazywał chłopak z tej pary, mówi mi nagle, że imponuje mu moja wiedza o lokalnych sprawach. I pyta, czy pamiętam San Escobar.

Jasne, że pamiętałem legendarny lapsus ministra spraw zagranicznych. Marek przypomniał, że potem w efekcie tego przejęzyczenia powstała strona na Facebooku o nazwie „San Escobar” i że jak on by był na moim miejscu, to założyłby portal pod nazwą „Zaczęło się w Rzeszowie”.

O tym, że Rzeszów jest najpiękniejszym i najlepszym miastem do życia w Polsce, że tylko tutaj mogło dojść do cudu zjednoczenia opozycji, że teraz wydarzą się kolejne cuda, itp.

I miałbym potężny przypływ ludzi, a potem monetyzacja, itd. On to wie, bo jest social media managerem i rozkręcał kiedyś takie profile. Mówił o tym wręcz jako o skoku na kasę.

– I co się wydarzyło?

– Jak trochę popiłem piwa oglądając te mecze, przespałem się w tym pomysłem, to 16 czerwca stwierdziłem, że mi się podoba wizja portalu z memami tylko z Rzeszowa, z takim przejaskrawionym obrazem miasta.

Wróciłem do domu dzień później, założyłem konta na Facebooku, Instagramie i ówczesnym Twitterze, jakieś grafiki w Paincie sobie zrobiłem, a kolegę, którego znam od lat, poprosiłem żeby zrobił inne w Photoshopie. Powtórzyłem mu to, co mi ci warszawiacy powiedzieli, i on też stwierdził, że to dobry pomysł, a nie był z Rzeszowa ani nawet z regionu. Zdecydowaliśmy, że startujemy we dwóch.

Mój kolega miał poszukać memów, a ja miałem się zająć pisaniem i ewentualnie wymyślać nowe memy. No i wiadomo, co kolega znalazł: Wielka C, więcej Wielkiej C, Wielka C plus wieżowiec wrocławski Sky Tower, a niżej dopisek, że Wrocław i Rzeszów powinny być miastami partnerskimi.

Albo zdjęcie jakiegoś brudnego przystanku z podpisem: „Czy to Kazachstan? Nie, to Rzeszów!” Było też kilka memów o tematyce ostatnich wyborów.

Gdyż Rzeszów jest taki piękny i wspaniały

– I tyle? Nic więcej?

– Tyle, no bo o Rzeszowie nie ma memów, to jest miasto mało memiczne. A przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.

Ja zacząłem pisać teksty na stronę.

I napisałem tekst o tym, że Tadeusz Ferenc to jest najlepszy prezydent czegokolwiek w historii. Na finiszu politycznej kariery okazał się lepszy niż Machiavelli, bo specjalnie poparł Warchoła, żeby jeszcze bardziej rozbić prawicę, która ostatecznie wystawiła aż trójkę kandydatów. A tak naprawdę chodziło mu o to, żeby już w pierwszej turze wygrał Fijołek, bo w drugiej to mogłoby być różnie.

Takie nonsensy na cztery akapity z pseudoargumentami, które robiły za argumenty, wszystko podlane grubą ironią. Potem do końca czerwca pisałem rzeczy typu: „Piątka najważniejszych wyborów w dziejach Polski”, gdzie te rzeszowskie były oczywiście prawie najistotniejsze dla całego narodu i ustępowały tylko wyborom z 1989, po których skończył się w Polsce komunizm. Przeplataliśmy te treści znalezionymi wcześniej memami.

No i komentowaliśmy gdzie się dało na Facebooku. Jeśli np. na Wiedzy Bezużytecznej, czyli portalu podającym śmieszne fakty na obrazkach z podpisami, pojawił się kafelek o człowieku, który zaginął dwadzieścia lat temu, odnalazł się na wyspie i przez te dwadzieścia lat jadł ślimaki, to ja pisałem, że to jeszcze nic, bo kolejny człowiek, który zaginął dwadzieścia lat temu, odnalazł się w Rzeszowie z żoną, dziećmi i szczęśliwym życiem, a mogło się to zdarzyć tylko u nas, bo Rzeszów jest taki piękny i wspaniały.

POLECAMY: Szkoły dostały gogle VR. „Nie da się na nich pracować, mamy za słaby internet”

Komentowaliśmy też bieżące sprawy. Wtedy akurat wybierano Rzecznika Praw Obywatelskich, więc mój kolega pisał, że to powinien być ktoś z Rzeszowa, bo są u nas ludzie, którzy skutecznie pogodzą wszystkich ku wspólnemu dobru, albowiem Rzeszów jest taki piękny i wspaniały.

Ten inicjalny okres się szybko skończył. Kumplowi się odechciało, ja wyjechałem na cały lipiec i gdy wróciłem do Rzeszowa, to okazało się, że wrzucam posty już sam. Potem na chwilę jeszcze dołączyła dziewczyna, z która chodziliśmy po Baranówkach i fotografowaliśmy murale, a potem zdjęcia trafiały do relacji.

San Escobarem nasze konto nie było na pewno. San Escobar to był samograj. Dwa plemiona polityczne rzuciły się na siebie i w efekcie wszyscy o tym napisali, wywołano efekt kuli śnieżnej, a potem zainteresowanie nie mijało jeszcze przez długi czas.

A taki temat, jak wybory prezydenta Rzeszowa w 2021 roku, to był jeden z wielu bieżących tematów politycznych, po tygodniu były następne. To nie miało nawet ułamka tego potencjału.

Ale przez pierwsze cztery miesiące konto zaobserwowało na Facebooku osiemset osób, więc stwierdziłem, że ja się w to bawię dalej.

Ferenc mem
Mówisz „prezydent”, myślisz „Tadeusz Ferenc”. | Nowy Wspaniały Rzeszów

Duch Ferenca panuje nad Rzeszowem

– Minęły cztery lata. Jak jest dzisiaj?

– Teraz to jest już inna publika niż na początku, odbiorcy na Facebooku i Instagramie mocno się już różnią. Jak wrzucę jakieś wspominki w postaci galerii zdjęć z 2004 roku na FB, to zaraz jest wow i dwadzieścia tysięcy odsłon posta.

Jak wrzucę to samo na Insta, to średnio z polubieniami. Z kolei, jak dodam coś „współczesnego” na FB, (oprócz pomnika oczywiście, bo pomnik zawsze zbiera więcej reakcji), to tam jest średnio, a na Instagramie te relacje się już lepiej kręcą.

– No ale minęły te cztery lata, to w internecie jakby z milion.

– Prawda, kawał czasu.

– To powiedz jak teraz, z tej perspektywy, to wszystko oceniasz. Mamy już drugą kadencję Konrada Fijołka. Czy Rzeszów w tym czasie został centrum wszechświata? Czy to się jednak skończyło na żartach?

– Zupełnie nie został. Jak dla mnie to nasz prezydent nie ma charyzmy. Mnie się wydaje, że on by chciał coś zrobić inaczej niż po ferencowsku, ale zbytnio nie potrafi lub nie może. Za czasów swojego poprzednika był wiernym wykonawcą zamysłów ferencowskich, głosował zawsze za nimi.

Specjalnie używam tego przymiotnika, bo era poprzedniego prezydenta „zaowocowała” tym, że chociaż jego już nie ma, to nadal rozumuje się u nas w stylu, do którego przyzwyczaił on wszystkich przez lata. To nie jest oczywiście tylko winą obecnego prezydenta i jego ekipy.

Ludziom podobało się to, że Ferenc był po prostu skuteczny. Nie zastanawiali się, czy styl jego zarządzania jest przemocowy, czy nie. Przemawiały do nich jego wyraziste sposoby działań, a wszystkie inne mogą z góry oceniać jako nieudolne. Duch Ferenca dalej panuje nad Rzeszowem.

Byłem na zaprzysiężeniu Fijołka na urząd prezydenta. On wtedy powiedział, że nie chce rządzić, tylko zarządzać. Chciał coś zmienić, chciał coś po swojemu zrobić, lecz nie za bardzo mu to wychodzi.

– Mieliśmy mieć zielony Rzeszów zamknięty dla samochodów, a mamy zdjęcia z budowy Wisłokostrady…

– No tak. Jeżeli chodzi o drogi, to z jednej strony jest potrzeba robienia nowych, bo nikt nie projektował tego miasta na taką ilość samochodów, jak ta, która jest obecnie. Więc mamy Wisłokostradę w budowie, a oprócz niej plany na wiadukt przecinający osiedle Pułaskiego na pół i południowej obwodnicy Rzeszowa, która ma przebiegać przez cenną przyrodniczo Ptasią Wyspę.

– Przyznaj, że Tadeusz Ferenc nie powstydziłby się takich operacji.

– To dlatego, że on miał myślenie o drogach z tej samej parafii. Jakieś rozwiązania sprzed pięćdziesięciu lat, nieważne co się pojawiło w międzyczasie. W przypadku Wisłokostrady była koncepcja tunelu, ale przepadła i wdrożono tę oryginalną. To jest ta druga strona, nie patrzy się np. na przyrodę czy zdanie mieszkańców.

Nowy Wspaniały Rzeszów, mem z pomnikiem
Pomnik to jest mem idealny – mówi Dominik Domański. | Nowy Wspaniały Rzeszów

Jak mówisz Rzeszów, to wszyscy od razu widzą Wielką

– Powiedziałeś na początku, że Rzeszów to jest mało memiczne miasto. Coś byśmy tu jednak chyba uzbierali…

– A to w sensie tego, że mało było w sieci memów o Rzeszowie. Ale to prawda – może być miastem memowym, jakby ktoś te wszystkie związane z władzą absurdy przedstawił na memach. One się na to nadają, to duży potencjał memiczny. 



POLECAMY: Nad Wisłokiem miały być estakady. Jest śmietnisko i plan na wieżowce

Jest taki cykl u Michała Marszała – najbardziej memowe miasto w Polsce. Póki co nie załapaliśmy się do niego, tak jak udało się na przykład Radomiowi z jego lotniskiem, które stało się laurką wystawioną przez nieudolne władze samym sobie, jako miejsce, skąd nie lata prawie żaden samolot, zrobione dodatkowo dla propagandy. To czysty mem.

Poza tym, Radom ma też lokalne atrakcje, jak pomnik serka homogenizowanego czy też słynną „Chytrą Babę”, już od dawna memiczną. O takich rzeczach z Rzeszowa szerzej w internecie nigdy nie słychać.

Ale jeżeli się pojawi, nie daj Boże, ten wspomniany już wiadukt przez osiedle, jak się takich rzeczy nagromadzi trochę, to może i do nas Marszał przyjedzie i pokaże estakadę, która przechodzi o osiem metrów od najbliższych okien. To przecież byłby taki absurd, jak to lotnisko niewydarzone.

W sumie, to na szczęście takich zjawisk, poza pomnikiem i jego historią, jednak nie ma tu zbyt wiele. Może jeszcze okrągła kładka się czasem przebija. No i dworzec.

– To skoro już o pomniku mowa. Właściwie to na hasło „Nowy Wspaniały Rzeszów” mam od razu dwa główne skojarzenia: wielki pomnik w centrum miasta i dworzec główny PKS, który chyba śmiało mógłby walczyć o miano skansenu.

– To prawda. Pomnik towarzyszy mi od samego początku. Bo to jest w tej chwili najbardziej rozpoznawalna rzecz w Rzeszowie dla reszty kraju. Jak mówisz Rzeszów, to wszyscy od razu widzą Wielką.

– Taaa, kiedyś się jeszcze mówiło, że leżymy w Bieszczadach…

– Racja. Ze dwadzieścia lat temu, jak łapałem na stopa np. kogoś z Warszawy i mówiłem, skąd jestem, to musiałem tłumaczyć, że Rzeszów to nie jest czterdzieści kilometrów od Bieszczad i że wcale ich z miasta nie widać. Dopiero potem się okazało, że jednak widać, dzięki przyłączeniu do Rzeszowa Białej.

I oczywiście to nie byłoby możliwe, gdyby nie Tadeusz Ferenc, najlepszy prezydent czegokolwiek w historii. Więc w sumie to się nie dziwię, że każdy rzeszowianin jak słyszy to nazwisko, to staje na baczność.

Dworzec autobusowy PKS w Rzeszowie
Dworzec PKS w Rzeszowie jest tak brzydki, że aż piękny. Docenili go m.in. twórcy Make Life Harder. | Fot. Dawid Domański

Pomnik to jest mem idealny, dworzec to rzecz memiczna

– Zostawmy już Tadeusza Ferenca w spokoju. Wróćmy do pomnika i dworca.

– Właśnie, pomnik to jest mem idealny. Więc jako mem pewnie będzie zawsze na NWR. Choć dodam, że gdy w 2023 roku mocno się zagrzało wokół niego, gdy organizacje tzw. patriotyczne zaczęły nawoływać do jego zniszczenia, to wtedy stwierdziłem, że – nie jako admin NWR, tylko jako pojedynczy obywatel Rzeszowa – zabiorę głos. Bo nie chcę, żeby narracja na temat tego pomnika była zawłaszczana tylko przez jedną stronę. Założyłem wtedy stronę RPO – Razem Pomnik Obronimy. I tam obrona pomnika odbywa się na poważnie.

A dworzec to jest już rzecz zupełnie memiczna. Dworzec jakich wiele w Polsce, piękny dlatego, że jest brzydki.

Historia zaczęła się w listopadzie 2023 roku, w niedzielę. Dzień wcześniejszy tak mi się ułożył, że, mówiąc oględnie, miałem kaca wódczanego oraz moralnego, i w tym stanie, w czas jesiennej szarugi, zaszedłem przed nasz dworzec.

Podniosłem wzrok, zobaczyłem świetny spójny kadr, cyknąłem jedno zdjęcie i wysłałem na Make Life Harder z podpisem „Pięknie jak na dworcu autobusowym w Rzeszowie w listopadowe popołudnie”. To trafiło do uczuć Jakobe Mansztajna, puścił to u siebie i zapałał miłością do tego dworca, co ja od razu wyczułem.

Potem, jak gdzieś tam niedaleko byłem na domówce z okazji Sylwestra, to parę minut po północy wyszedłem zrobić zdjęcie na dworcu, chciałem żeby był na nim jakiś nędzny fajerwerk, jako urozmaicenie już znanego krajobrazu. Znów ukazało się na MLH z komentarzem: „Dworzec autobusowy w Rzeszowie też życzy szczęśliwego nowego roku”.

ZOBACZ TEŻ: Rzeszów z lotu ptaka za 10 zł. Na szczycie Olszynki Park powstanie taras widokowy

Później był dworzec w śniegu, dworzec w dniu przestępnym, dworzec na koniec majówki w niedzielę “wieczur”, i nagle się okazało, że w każdym z kolejnych ośmiu miesięcy na MLH ukazało się zdjęcie naszego dworca.

Wtedy postanowiłem, że spróbuję dociągnąć tę serię do roku, żeby ze wszystkich zdjęć zrobić kalendarz na kolejny rok. Pomogła mi znajoma Aleksandra, która współprowadzi drukarnię i ostatecznie poszedł na aukcji WOŚP za 195 złotych. Nie wiem czy to dużo, czy mało, ale jestem zadowolony. Drugi taki sam kalendarz wysłaliśmy z Olą adminowi MLH, jako podziękowanie za całokształt zasług przy lansowaniu rzeszowskiego dworca PKS.

Jeszcze w międzyczasie, gdzieś koło dziesiątego zdjęcia, napisała do mnie Justyna Kalandyk z Rzeszowskich Piwnic i rzuciła taki pomysł, żeby zrobić wspólne zdjęcie na dworcu w rocznicę ukazania się pierwszej fotki.

Wiadomość się rozeszła, a ja złapałem niezłego pietra, jak zobaczyłem dziewięćset osób, które na stronie wydarzenia na FB wyraziły chęć udziału. Nawet zgłosiłem to wydarzenie policji, bo przecież, zgromadzenie, zajęcie pasa ruchu itp.

Ostatecznie pojawiło się około siedemdziesięciu osób, zrobiliśmy niejedno zdjęcie, był operator drona, przyszły media, udało się znakomicie.

A historia dworcowego mema trwa nadal, bo w tym roku poszło na MLH choćby zdjęcie z podpisem „Cisza wyborcza na dworcu PKS w Rzeszowie”.

– Aż się boję pomyśleć, co w takim razie będzie, jak się w końcu wezmą za remont…

– Będę bronił tego dworca przed jakimkolwiek remontem własną piersią, silniej niż pomnika! Dworca im nigdy nie oddamy! Tako rzekę ja, admin Nowego Wspaniałego Rzeszowa.

Zdjęcie na dworcu autobusowym w Rzeszowie
Wspólne zdjęcie na dworcu autobusowym w Rzeszowie przyszło sobie zrobić kilkadziesiąt osób. | Fot. Karolina Kapustyńska

Rzeszów to nie jest już jakaś zabita dechami wiocha

– Dobra, to teraz bądźmy chwilę poważni.

– No cóż, to miejsce wymaga remontu, jak mało które w naszym mieście. Ale sentyment do brzydoty jakiś tam zapewne zostanie…

– Ale mnie nie o dworzec chodzi. Na początku mówiłeś, że miały być duże pieniądze. Nowy Wspaniały Rzeszów jest już sławny, rozumiem że utrzymujesz się tylko z prowadzenia konta…

– Heh, może ci warszawiacy zdążyli od tamtego czasu zarobić na takich rzeczach. Myślę, że dali się wtedy ponieść wyobraźni, wracali z udanego weekendu i trafili na uroczego gawędziarza w mojej osobie 🙂 Może po kilku dniach, po powrocie do warszawskiego tempa życia, już słabo pamiętali o tej rozmowie.

Już w 2021 roku, kiedy mój profil startował, realia były takie, że jeżeli chciałeś ustawić sobie portal na Facebooku, powiedzmy, na trzydzieści tysięcy obserwujących, to musiałeś zainwestować duże pieniądze w reklamę żeby tylko pokazać, że taka nowa rzecz istnieje.

W przypadku San Escobar, cztery lata wcześniej, ta kampania zrobiła się sama przez się, a NWR, jak już mówiłem, nie miał nawet ułamka tej pary rozruchowej. Na serio nigdy nie myślałem o zarabianiu pieniędzy na tym koncie. Jest sobie, podoba się ludziom i fajnie.

– Te memy to generalnie polegają na tym, że trochę się człowiek nabija z tego wszystkiego, z tych niedociągnięć. Ale Rzeszów jest chyba jednak spoko miastem do życia. Sam mieszkałeś w różnych miejscach, ale wróciłeś.

– Prawda, w Gdańsku mieszkałem przez sześć i pół roku. Dużo wtedy pracowałem, nie zwiedzałem Trójmiasta w sposób regularny, ale coś tam w tym czasie zobaczyłem. No i jak wróciłem na Podkarpacie w 2014 roku, to się okazało, że pewne rzeczy, które w Gdańsku były już od jakiegoś roku, nagle zaczęły się pojawiać w mniejszym Rzeszowie. Piwa kraftowe, salony barberskie, które teraz mamy co krok.

SPRAWDŹ: Już nie kwiaciarnia, ale kawiarnia. „Róża” przy Dąbrowskiego zyska drugie życie

Poza tym, jest tu jednak sporo zieleni. Ja dużo jeżdżę rowerem. Dwadzieścia kilometrów za Rzeszowem jest już fajnie. I to w każdą stronę. Na południu masz górki, na północy jest płasko. Są w okolicy jakieś jeziora, można wypoczywać, na weekend wyskoczyć w Bieszczady albo na Pogórze Przemyskie. W ogóle to mieszkamy w regionie jeszcze niedocenianym turystycznie.

– Ale Rzeszów, wróć do Rzeszowa…

– To, co jest dobrego w Rzeszowie, wynikło z faktu, że cały kraj się rozwinął przez dwadzieścia ostatnich lat. Za czasów moich studiów, dobrych kilkanaście lat temu, równolatkowie mówili, że nie ma tutaj czego szukać. Obecnie nie trzeba już stąd uciekać.

Moi dobrzy znajomi z Wrocławia twierdzili w podobnym czasie, że Wrocław łączy zalety dużego miasta z ciszą i spokojem małego. Potem ze względów zawodowych przeprowadzili się na kilka lat do Rzeszowa i dosyć go sobie chwalili.

Kiedyś w dużym mieście było po prostu więcej rzeczy dostępnych do kupienia, a dziś nie trzeba obowiązkowo tam mieszkać, skoro wszystko można mieć przez internet. Również pracę można mieć zdalną. Rzeszów jest czysty, kamieniczki w rynku są ładnie odnowione, trochę mamy więcej parków kieszonkowych, które po Konradzie Fijołku zostaną. To nie jest już jakaś zabita dechami wiocha.

Wiertarka apokalipsy zbliża się do Rzeszowa
Jak będziemy zbyt poważni, to nadciągnie wiertarka apokalipsy. | Nowy Wspaniały Rzeszów

Nie ma co najeżdżać na siebie, wszystko można pogodzić

– Tak jakoś bez przekonania to mówisz. A masz jakieś pomysły, co zrobić, żeby to był taki naprawdę nowy, wspaniały Rzeszów?

– Rzeszów, mimo swoich rozmiarów i liczby mieszkańców, jest malutki. W takim sensie, że ludzie żyją tu na kupie, zwłaszcza w centrum. I czasami ma się wrażenie, że wszyscy wszystkich znają, jak w małej mieścinie.

Jedni jeżdżą samochodami, inni na rowerach, kolejni chodzą po mieście pieszo. I chciałbym żeby ci wszyscy ludzie nauczyli się, że nie ma co najeżdżać na siebie. Że wszystko można pogodzić.

A tu mamy cały czas małomiasteczkowe myślenie, że na przykład dominacja samochodów jest normalna, bo jest ich najwięcej i to wynika z natury rzeczy. A z natury rzeczy to wynika co najwyżej g…ołębia robota pod pomnikiem. Ale jeśli już tam zalega, to naturalne nie jest.

Ogólnie jednak Rzeszów jest dobrym miastem do życia. Czasem pojawiają się tu takie absurdy, jak na przykład wspomniana budowa wiaduktu, który przedrze zaprojektowane w przemyślany sposób osiedle mieszkaniowe na dwie części.

Ale walka z tymi absurdami to nie zadanie dla Nowego Wspaniałego Rzeszowa. Tylko na przykład dla Strefy Działań Miejskich, do której niedawno dołączyłem. NWR to memy i śmieszkowanie, a w Strefie działamy na serio. Chcemy, żeby ludzie mogli powiedzieć o czymś, co ich boli, żeby mogli się zjednoczyć wokół ważnych dla nich spraw. To, co się dzieje wokół tego wiaduktu jest dobrym przykładem, że skoordynowane działanie ma sens. Ludzie z Pułaskiego się wkurzyli, temat rozlał się po mediach, a teraz bulwersuje się nim już większa ilość rzeszowian.

Na NWR zasadniczo nie będę podawał dalej treści z kont Strefy, żeby nie mieszać ich ze śmieszkami (mam od tego drugie konto). Strefa Działań Miejskich będzie taką strefą na poważnie – chociaż nie bez ironii, ale nie zawsze sympatycznej dla władz miasta – podejmującą temat, co w Rzeszowie da się zmienić na lepsze, aby Rzeszów był piękny i wspaniały.

– Ale memy zostaną…

– Zostaną, tak jak pomnik zostanie. I dworzec, mam nadzieję. I w sumie, jeśli jednak zaczną budować ten wiadukt, to przecież on będzie największym naszym memem. Oby nie.


Dołącz do nas. Podobnie jak Nowy Wspaniały Rzeszów jesteśmy na Facebooku i na Instagramie.

Udostępnij.

Wychował się na Baranówce, później przeniósł się nad rzekę. Lubi wczasy w dziwnych krajach, Fugazi i Paragraf 22. Pisał w Nowinach, wydał ostatnie Super Nowości, założył Peron4 i toRzeszow.pl.

Zostaw Komentarz