
Dwie wigilie, dwa obozy i coraz ostrzejsza walka o wpływy. Kryzys w Prawie i Sprawiedliwości wchodzi w nową fazę, a Podkarpacie staje się jednym z kluczowych pól politycznej rozgrywki.
Spis treści:
Prawo i Sprawiedliwość znalazło się w punkcie, w którym wewnętrzne spory przestały być tematem zakulisowych rozmów, a zaczęły otwarcie kształtować polityczną rzeczywistość partii. Najgorsze od kilkunastu lat sondaże, konflikt o przyszły program i coraz ostrzejsza walka o wpływy sprawiają, że PiS wyraźnie dzieli się na dwa wrogie obozy.
Iskrą zapalną stał się spór Mateusza Morawieckiego z Jackiem Sasinem. Sasin zarzuca byłemu premierowi „zbyt centrowe” podejście i skłonność do porozumień z politycznymi przeciwnikami. Morawiecki publicznie dystansuje się od narastających napięć, deklarując, że nie interesują go wewnętrzne wojny. W praktyce jednak konflikt tylko się pogłębia.
CZYTAJ TAKŻE: Sprawa CPAC i kryptowaluty. Dlaczego marszałek współpracuje z firmami, przed którymi ostrzega rząd?
Konflikt w PiS się pogłębia
Dziś w PiS funkcjonują już dwa wyraźne stronnictwa. Jedno z nich to tzw. „maślarze”, czyli sojusz Patryka Jakiego, Przemysława Czarnka, Jacka Sasina i Tobiasza Bocheńskiego. Nazwa wzięła się z głośnej historii, gdy Bocheński, wymieniany jako jeden z potencjalnych kandydatów PiS na premiera, krytykował rząd za to, że podczas lotu LOT-em z Frankfurtu do Polski podano niemieckie masło.
To środowisko reprezentuje twardą, konfrontacyjną linię polityczną i to właśnie „maślarze” mają mieć lepsze „plecy” u prezesa, który powierzył im sterowanie pracami programowymi partii.
Po drugiej stronie są „harcerze”, czyli ludzie Mateusza Morawieckiego. To środowisko stawia na łagodniejszy centroprawicowy ton, odbudowę poparcia poza twardym elektoratem i wyraźnie dystansuje się od wewnętrznych rozgrywek. Choć sam Morawiecki nie znalazł się w radzie programowej, jego zaplecze polityczne wciąż jest widoczne – szczególnie w regionach.
Dwie wigilie. Jedna u Kaczyńskiego, druga u Morawieckiego
Najbardziej wymownym obrazem narastającego konfliktu był wtorkowy wieczór, 16 grudnia. O godzinie 18 politycy PiS spotkali się w siedzibie partii przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie na tradycyjnym opłatku z Jarosławem Kaczyńskim, a kilka godzin później Morawiecki zorganizował własne, oddzielne spotkanie przedświąteczne.
Druga wigilia natychmiast wywołała spekulacje o możliwym rozłamie i budowaniu alternatywnego ośrodka władzy w partii. Jeszcze tego samego wieczoru Morawiecki próbował je uciąć, pojawiając się w studiu Polsat News.
– Nie ma takiej mowy, że się podzielimy, jesteśmy jednością – stwierdził. Zaprzeczył też planom tworzenia nowej formacji. – Prawo i Sprawiedliwość to jest moja partia – oświadczył.
Rozmowy o przyszłości Polski w świątecznym klimacie 🙂 pic.twitter.com/yfrqFJVOTC
— Olga Semeniuk-Patkowska 🇵🇱 (@OlgaEwaSemeniuk) December 16, 2025
Czwórka podkarpackich muszkieterów
Lista uczestników wigilii u Morawieckiego, opublikowana przez Onet na podstawie zdjęć zamieszczonych w serwisie X przez Olgę Semeniuk-Patkowską, pokazuje, że byłemu premierowi towarzyszyło zacne grono polityków PiS, wśród których znaleźli się m.in. Ryszard Terlecki, Sylwester Tułajew, Agnieszka Ścigaj, Łukasz Kmita, Krzysztof Lipiec, Mirosława Stachowiak-Różecka czy Jarosław Sachajko.
Znalazła się tam również czwórka ważnych podkarpackich posłów PiS:
- Anna Schmidt z Jarosławia,
- Jan Warzecha z Dębicy,
- Zbigniew Chmielowiec z Kolbuszowej
- i Kazimierz Gołojuch z Łańcuta.
Dwaj ostatni w ostatnich tygodniach zwracali na siebie uwagę m.in. wizytą w firmie Dawtona, które kupiła działki potrzebne pod budowę CPK, a poseł Chmielowiec skorzystał nawet z promocyjnej oferty na kampanijne tubki z musami owocowymi z tej firmy.
CZYTAJ WIĘCEJ: Mus się zgadzał, faktury nie bardzo. Posłowie PiS z Podkarpacia i owocowy ślad Dawtony
Czy podkarpacki PiS zaczyna się dzielić?
Obaj posłowie podkreślają, że uczestniczyli zarówno w wigilii u Jarosława Kaczyńskiego, jak i w spotkaniu organizowanym przez Morawieckiego. Zaklinając rzeczywistość zapewniają też, że żadnych podziałów w partii nie ma – ani w Warszawie, ani na Podkarpaciu.
Poseł Chmielowiec żartuje nawet, że to nie on widnieje na zdjęciu, bo miał zamknięte oczy. Dodaje jednak, że za młodu był harcerzem i zawsze darzył byłego premiera dużym szacunkiem.
– Każdy rząd robi, jakieś być może błędy. Może błędem były te sprawy podatkowe w polskim prawie, ale jestem, byłem i będę po stronie pana premiera Morawieckiego. Jak również i bardzo wielu samorządowców – mówi, przypominając o pieniądzach z Polskiego Ładu, Funduszy Strategicznych i programów dla obszarów wiejskich.
– Współpracowałem z panem premierem i w dalszym ciągu współpracuję, bardzo sobie cenię współpracę z nim – dodaje.
Zapewnia też, że w PiS nie ma rozłamów.
– To, że państwo piszecie inaczej, to jest inna rzecz. Pan premier Morawiecki wczoraj powiedział, że jesteśmy wszyscy razem i razem dążymy do jednego celu, żeby wygrać kolejne wybory w 2027 roku – podkreśla.
Poseł Gołojuch również stanowczo zaprzecza istnieniu podziałów.
– Nie rozmawialiśmy o żadnych podziałach, wręcz przeciwnie, o tym żeby być jednością, żeby się spotkać i porozmawiać – mówi.
Dodaje, że w każdej partii demokratycznej – za jaką uważa PiS, są różnice zdań.
– Chodzi tutaj, żeby zachować pewną jedność – przekonuje, zaznaczając, że sam nie zalicza się do żadnej z frakcji.
W partii aż huczy
Tymczasem lokalni działacze PiS widzą sytuację zupełnie inaczej.
– Te spotkania ewidentnie prowadzą do rozłamu, chcą to załatwić przed wyborami. Obecnie trwa przeciąganie liny – kto z „harcerzami”, kto za „maślarzami” – mówi nam działacz partii, który trzyma „harcerską” opcję.
Nie da się jednak ukryć, że Mateusz Morawiecki chce pokazać prezesowi Kaczyńskiemu, że ma swoje zdanie i nie będzie już beznamiętnie wykonywał wszystkich rozkazów. Dał temu jasno wyraz, kiedy zamiast stawić się na wezwanie i wziąć udział w posiedzeniu Prezydium Komitetu Politycznego PiS, został na Podkarpaciu, a konkretnie na spotkaniu z mieszkańcami w Brzozowie.
Kto ma Podkarpacie, ten ma przewagę
Jak zauważają komentatorzy, Morawiecki sporo zyskał w czasie kampanii prezydenckiej, objeżdżając mniejsze miejscowości i budując własne zaplecze. W regionie wspierają go m.in. były „aniołek Kaczyńskiego” -posłanka Anna Schmidt, radny sejmiku i były poseł Jerzy Paul oraz posłowie Gołojuch i Chmielowiec. Wszyscy regularnie pojawiają się m.in. w gminie Tryńcza.
– Ostatnio tam mocno biesiadowali – zdradza jeden z działaczy PiS.
Podkarpacie pozostaje kluczowym terenem w walce o wpływy w partii. To tu PiS może najwięcej zyskać i najmniej stracić. Od dawna wiadomo, że podkarpackie to kolebka prawicy. Jeśli masz Podkarpacie, to nie ważne czy listę wyborczą otwiera osoba z tego regionu – masz europosła Daniela Obajtka czy posła Zbigniewa Ziobrę.
Tu nikt nie będzie Mateuszowi Morawieckiemu wytykał działek zakupionych za bezcen od kościoła katolickiego, Markowi Kuchcińskiemu „rodzinnych” lotów rządowym samolotem, Obajtkowi sprzedaży Lotosu, a Ziobrze tego, że zwiał do Budapesztu.
Nic dziwnego, że właśnie tu Mateusz Morawiecki buduje swoje zaplecze, nawet jeśli oficjalnie wszyscy zapewniają, że „żadnego rozłamu nie ma”.