
– Tu trzeba prosić, negocjować, przekonywać – mówi o swojej działalności w Radzie Miasta Rzeszowa Andrzej Dec, były radny Platformy Obywatelskiej i wieloletni przewodniczący Rady Miasta Rzeszowa.
Spis treści:
Dokładnie 35 lat temu, 27 maja 1990 roku, odbyły się pierwsze wybory do rad gmin. Zarządził je ówczesny prezes Rady Ministrów Tadeusz Mazowiecki. Były to jednocześnie pierwsze całkowicie wolne wybory w Polsce po II wojnie światowej. Z tej okazji 27 maja obchodzimy Dzień Samorządu Terytorialnego.
O komentarz i podsumowanie swojej działalności w Radzie Miasta Rzeszowa poprosiliśmy radnego Andrzeja Deca. To jedyny radny, który nieprzerwanie, od 35 lat, zasiada w tym gremium.
Miałem przeczucie, że słabo się angażowałem w obronę demokracji
Minęło 35 lat od pierwszych wyborów samorządowych w Polsce. Czy pamięta Pan dlaczego zdecydował się kandydować w tym wyborach?
– Tak, świetnie pamiętam, bo to było dość emocjonujące dla mnie. Mianowicie, kiedy nastała już namiastka wolności, to ja miałem cały czas takie poczucie, że w latach osiemdziesiątych, w stanie wojennym i później, słabo się angażowałem w obronę demokracji i czułem takie zobowiązanie.
Kiedy przyszli do mnie koledzy z Komitetu Obywatelskiego namawiać do kandydowania, to mimo sprzeciwu żony zgodziłem się na to. Ale szczerze mówiąc, nie miałem pojęcia o co to chodzi. To było zupełnie inne wyobrażenie czy świadomość tego, co nas czeka i na czym to zadanie polega. Więc przez następne trzy noce spać nie mogłem z przerażenia, że podjąłem się zadania, o którym pojęcia nie mam.
Potem się okazało, że nie było to takie trudne i jakoś tam się przez te kolejne lata toczyło.
PRZECZYTAJ TEŻ: Andrzej Dec opuszcza Platformę Obywatelską. Powód – aborcja
Jak Pan ocenia swoją pracę w radzie miejskiej? Czy pamięta Pan jakiś taki szczególny projekt, który się udało Panu zrealizować dla mieszkańców?
– Przez te lata było tego bez liku. Natomiast, który z nich był najważniejszy, to tak z marszu powiedzieć nie potrafię. Mogę wymienić jedną taką inicjatywę. Przekonałem mieszkańców do złożenia wniosku na opracowanie planu zagospodarowania przestrzennego na moim osiedlu. To wymagało zebrania 500 podpisów.
Urząd Miasta opracował ten plan i on obowiązuje do dziś. Inna rzecz, że był trochę spóźniony i wielkich efektów z jego opracowania dla naszych mieszkańców nie było, ale ustrzegł naszą okolicę przed jakąś niekontrolowaną zabudową.
Andrzej Dec: Radni bywają różni, czasem emocje biorą górę
Jak pan ocenia z perspektywy tych 35 lat, pracę Rady Miasta Rzeszowa. Co by pan zmienił, a co się panu podoba?
– Trochę zmian drobnych bym wprowadził. Ja w jakimś sensie przyszedłem tutaj z biznesu, więc byłem przyzwyczajony do tego, że się wydaje polecenie i one są realizowane. Natomiast w radzie miasta tak nie jest. Tu trzeba prosić, trzeba negocjować, przekonywać.
Ale muszę też powiedzieć, że z biegiem lat coraz mniej cierpliwości mam, bo radni bywają różni, a czasem emocje biorą górę i w związku z tym dochodzi do scysji. Jednakże szczęśliwie w naszej radzie jakichś większych problemów tego typu nie było. Zawsze sobie dawaliśmy radę.
Poza tym, o tym jak rada pracuje, w jakimś sensie decyduje statut miasta. Jestem głównym autorem zmian w tym statucie od wielu lat, więc starałem się zawsze dopasowywać te zapisy do praktyki. Zdarzało się i także wpisywaliśmy tam pewne rozwiązania, które się nie sprawdzały, więc trzeba było je wyrzucać, żeby nie przeszkadzały. Teraz też szykujemy jakieś drobne zmiany, po to, żeby prace przebiegały sprawnie.
PRZECZYTAJ TEŻ: Referendum ws. odwołania prezydenta Konrada Fijołka? Jacek Strojny pyta o nie mieszkańców
Z tym, że dzisiaj jest taki nietypowy czas, jak na historię rady miasta. Sesje trwają za długo. Trudno jest uzyskać zgodę na to, żeby się radni ograniczali w długości swoich wypowiedzi, żeby nie powtarzali argumentu, który już ktoś przed chwilą złożył. Tak jakby chcieli pokazać, że oni też myślą podobnie, co przecież można zrobić podczas głosowania. I z tym będziemy mieli chyba problem, bo ta nasza bardzo aktywna opozycja jest trudna do przekonania w tych kwestiach.
Utrzymać się tutaj, to jest pewne osiągnięcie
Wspomniał pan, że żona protestowała kiedy pan pierwszy raz kandydował. Jak żona patrzy teraz czy protestowała dalej?
– No nie, to już jest zupełnie inna sytuacja. Przecież, tak szczerze mówiąc, ta moja historia jest raczej przykładem sukcesu.
Może nie jest jakiś specjalnie wielki, ale mimo wszystko utrzymać się tutaj, to jest pewne osiągnięcie. Pomimo tego, że trzeba powiedzieć, że ja nigdy nie wygrywałem wyborów jakoś wyraźnie. No z reguły troszkę tak pośrodku stawki się mieściłem.
Dołącz do nas w mediach społecznościowych. Polub toRzeszów na Facebooku, obserwuj na Instagramie.