
Coraz więcej kierowców, którzy planują kupić samochód elektryczny, zastanawia się, czy można nim wygodnie podróżować nie tylko po mieście, ale też w dłuższe trasy. Sprawdzamy, jak wygląda ładowanie, jakie są koszty i czy to faktycznie się opłaca.
Spis treści:
W ramach naszej serii artykułów o tematyce technologicznej wracamy do elektromobilności. Wracamy, ponieważ często, w trakcie rozważań o zakupie samochodu elektrycznego, pojawia się pytanie: czy można elektrykiem jeździć dalej, niż wokół przysłowiowego „komina”?
Dzisiaj spróbujemy na nie odpowiedzieć. Dokonamy też analizy (a jakże!), czy to się obecnie opłaci. Zapraszam do lektury.
W jednym z wcześniejszych artykułów rozważaliśmy ekonomiczny sens zakupu i użytkowania samochodu elektrycznego. Przedstawiane były korzyści dla posiadaczy aut z zielonymi tablicami: darmowe publiczne parkingi, wjazd na bus-pasy, możliwość ładowania z domowej instalacji fotowoltaicznej.
A co w przypadku, gdybyśmy chcieli pojechać elektrykiem dalej – autostradą do innego miasta albo poza granice kraju? Czy to jest proste? I czy to jest ekonomicznie uzasadnione?
Najlepsza odpowiedź na powyższe pytanie to taka, która jest wynikiem doświadczenia. Zaplanujmy więc podróż.
Pierwsze pytanie: jak „tankować” elektryka na trasie?
W warunkach domowych jest to proste: samochód elektryczny najłatwiej jest ładować prądem zmiennym bezpośrednio z gniazda elektrycznego. W zależności od mocy posiadanej ładowarki może to być gniazdo jednofazowe lub trójfazowe. Maksymalna moc ładowania nie przekracza w takich warunkach zazwyczaj 22kW.
Poza domem używa się najczęściej ładowarek prądu stałego, które mogą ładować akumulator ze znacznie większą mocą, a co za tym idzie dużo szybciej. Koszt ładowania prądem stałym jest zazwyczaj wyższy niż z użyciem prądu zmiennego ze względu na wyższe moce ładowania.
SPRAWDŹ: Energia ze słońca: Kolektory słoneczne – czy to się opłaca?
W większości przypadków przed rozpoczęciem ładowania należy dokonać autoryzacji użytkownika ładowarki. Dokonuje się tego na kilka sposobów: z użyciem aplikacji na telefon udostępnionej przez operatora ładowarki, z pomocą karty RFID*, za pomocą formularza na stronie internetowej operatora, gdzie należy określić lokalizację ładowarki i sposób płatności.
Można też płacić bezpośrednio kartą płatniczą**. Pobierana jest wtedy wstępnie określona kwota zaliczki z konta klienta, która jest następnie rozliczana po zakończeniu ładowania. Ilość sprzedanej energii nie przekroczy wtedy limitu określonego wysokością pobranej zaliczki.

A jak często trzeba ładować po drodze akumulator?
Odpowiedź wydaje się prosta: zależnie od pojemności akumulatora trakcyjnego oraz od sposobu jazdy. Jaka w takim razie pojemność akumulatora jest odpowiednia?
Z mojego doświadczenia wynika, że do jazdy tylko w mieście wystarcza nawet kilkanaście KWh pojemności akumulatora, ponieważ zazwyczaj nie pokonujemy wtedy większych tras. Co innego, gdy chcemy podróżować na dalsze dystanse.
W takim przypadku istotne znaczenie mają oprócz pojemności akumulatora również takie czynniki jak prędkość podróżowania, styl jazdy, temperatura zewnętrzna.
To jak to jest z tą prędkością?
W zasadzie tak jak z każdym samochodem. Główny wróg szybkiej jazdy to opór powietrza. Rośnie on z kwadratem prędkości i w każdym pojeździe powoduje zwiększone zużycie paliwa. Elektryki mają tutaj jednak zasadniczy dodatkowy problem – zabierają w podróż znacznie mniej energii na jednostkę masy niż pojazdy zasilane paliwami płynnymi lub gazem. Więcej informacji znajdziemy tutaj: Dlaczego samochody elektryczne upowszechniły się tak niedawno?
Ta cecha powoduje, że każda dodatkowa strata lub wydatek energii odbija się na zasięgu samochodu elektrycznego. Warto więc nie jechać zbyt szybko, chyba, że mamy na tyle dużą baterię, żeby mieć pewność, że nie trzeba będzie często ładować jej po drodze.
Testujemy. Samochodem elektrycznym z Rzeszowa do Krakowa
Dla zilustrowania tej problematyki pojedźmy na wycieczkę z Rzeszowa do Krakowa i z powrotem. Podane poniżej wyliczenia mają charakter szacunkowy i mogą różnić się o kilkanaście procent w zależności od sytuacji na drodze.
Przyjmujemy, że prowadzimy rodzinny samochód z pięcioma pasażerami i akumulatorem o pojemności 77 kWh (nominalnie 80 kWh) przy 100-procentowym naładowaniu. Naładowaliśmy akumulator do bezpiecznych 80 procent, czyli ok. 60 kWh. Nie chcemy też doprowadzać do nadmiernego rozładowania baterii poniżej 20 procent pojemności. Mamy więc do dyspozycji ok. 46 kWh.
Czy to wystarczy? Jadąc z prędkością 100 km/h na autostradzie średnie zużycie energii wynosi około 16 kWh/100 km w lecie i około 20 kWh w zimie. Skąd ta różnica w zimie? Ponieważ musimy ogrzać wnętrze samochodu. Auto musi również osiągnąć odpowiednią temperaturę baterii, aby działała optymalnie.
W samochodach spalinowych do ogrzewania w zimie wykorzystuje się ciepło odpadowe ze spalania paliwa, w elektryku zaś do ogrzewania zużywamy tą samą energię co do rozpędzenia pojazdu. Co ciekawe, w lecie koszt klimatyzacji jest niższy dla samochodu elektrycznego. Po pierwsze zazwyczaj klimatyzacja w elektryku jest oparta o bardziej wydajne technologie a po drugie brak silnika cieplnego oznacza brak dodatkowego źródła ciepła w lecie.
Z prędkością 100 km/h dojedziemy do Krakowa w ciągu około dwóch godzin. Jadąc z prędkością 130 km/h czas dojazdu skróci się do około półtorej godziny, ale zużycie energii wyniesie około 22 kwh/100 km w lecie i 26 kWh/100 km w zimie.
Prosty rachunek wskazuje, że czeka nas ładowanie akumulatora w Krakowie przed drogą powrotną. Jeśli ładować będziemy auto na szybkiej ładowarce z realną prędkością około 75 kWh/godzinę to dodatkowe zużycie wynikające z wyższej prędkości jazdy czyli około 11-12 kWh będzie wymagało o około 10 min dłuższego ładowania.
W szybkiej ładowarce koszt kilowatogodziny to około 2,5 – 3 zł. Dopłacamy więc ok 30 zł w jedną stronę a zyskujemy realnie 30 – 10 = 20 minut.
Należy zaznaczyć, że jadąc samochodem spalinowym koszt dodatkowego paliwa przy wzroście prędkości też jest zauważalny. Jedyna różnica to krótki okres czasu potrzebny na zatankowanie paliwa, które na takiej trasie często w ogóle nie musi być dokupywane, bo przecież do zbiornika wchodzi go sporo.
Wróćmy jednak do ładowania, ponieważ jak widać w naszym przypadku, żeby wrócić do Rzeszowa musimy doładować auto. Jak długo to potrwa? W przypadku jazdy w lecie i prędkości 100 km/h potrzebujemy doładować 18 kWh co zajmie około kwadrans. Czyli niewiele. W przypadku jazdy w zimie z prędkością 100 km/h potrzebujemy doładować około 34 kWh co zajmie pół godziny. Nadal tragedii więc nie ma.
Dodać należy, że wyjeżdżając w lecie z akumulatorem naładowanym do 100 procent, możemy całkiem zrezygnować z doładowania, ponieważ jesteśmy w stanie wrócić do Rzeszowa z poziomem naładowania około 13 procent. Zarówno ładowanie baterii do 100 procent, jak i rozładowanie poniżej 20 procent, co do zasady zalecane nie jest, ale rzadko stosowane nie powinno znacząco zdegradować akumulatora.
Jakie więc wyciągamy wnioski?
Trasę Rzeszów – Kraków – Rzeszów jadąc autostradą można całkiem wygodnie przejechać elektrykiem bez konieczności ładowania częściej niż jeden raz. W szczególnym przypadku można taką trasę przejechać nawet bez konieczności doładowania akumulatora.

Elektryk na trasie. O czym jeszcze warto pamiętać?
Że ładując akumulator samochodu elektrycznego – tak samo jak w przypadku smartfona – najszybciej ładuje się go w stanie znacznego rozładowania. Nie zaleca się doładowywania do 100 procent w trasie, ponieważ jest to niezdrowe dla akumulatora a dodatkowo układ ładowania ostatnie kilowatogodziny wtłacza dużo wolniej aby uniknąć jego przegrzania oraz uszkodzenia.
Przy baterii o pojemności 77 kWh (nominalnie to ok. 80 kWh) można więc przejechać około 250 – 400 kilometrów bez zatrzymywania w zależności od stylu oraz warunków jazdy.
No dobrze, a dalsze trasy? Jadąc za granicę robi się ciekawie
Okazuje się, że koszt ładowania auta elektrycznego jest wyższy w Polsce, niż poza jej granicami (ale czy to nas dziwi?).
Dla przykładu w Austrii, na stacji ładownia obok tamtejszego sklepu Lidl (moc ładowarki 50 kW), „tankowałem” elektryka w cenie 17 eurocentów/kWh, czyli niecałe 80 groszy/kWh.
W Czechach na stacji Shell Recharge koszt wynosił około 15 koron/kWh czyli około 2,5 zł.
A w Polsce? Złotówkę drożej na stacji tej samej sieci.
Wybrałem te stacje, ponieważ umożliwiają autoryzację płatności polską kartą płatniczą bez konieczności korzystania z aplikacji lub autoryzacji specjalną kartą RFID. Ogólnie warto jednak mieć taką kartę, ponieważ pomimo obowiązku instalowania terminali płatniczych od kwietnia 2024 roku, wiele starszych stacji nadal ich nie posiada.
Co jeszcze nas zaskoczy? Darmowe autostrady w Czechach
Bardzo miłą niespodzianką jest zwolnienie z opłat za korzystanie z autostrad w Czechach dla posiadaczy samochodów elektrycznych, również tych przyjeżdżających spoza Czech.
Aby uzyskać takie zwolnienie należy wypełnić formularz dostępny na stronie edalnice.cz. Następnie należy dołączyć skany załączników opisanych w instrukcji i podpisać wszystko elektronicznie. Po kilku dniach na wskazany email przychodzi decyzja o zwolnieniu z opłat za jazdę po czeskich autostradach.
Następnie na podstronie Validation sprawdzamy czy pojazd faktycznie figuruje w rejestrze jako zwolniony z opłat – i można ruszać w drogę.
I jeszcze jedna uwaga: W chwili obecnej ten rodzaj zwolnienia z opłat dla samochodów elektrycznych ważny jest bezterminowo. Warto jednak przed kolejnym wyjazdem upewnić się i sprawdzić na stronie internetowej status pojazdu.
Czy jazdy elektrykiem poza Polską należy się obawiać?
Zdecydowanie nie należy. Jednak kluczowa jest tu pojemność akumulatora. Powyżej 50 kWh faktycznie dostępnej pojemności taka jazda staje się dość wygodna i nie różni się znacząco od jazdy samochodem spalinowym, gdzie również potrzebne są postoje na tankowanie pojazdu oraz dla bezpieczeństwa podróży.
Obecnie ilość stacji ładowania elektryków rośnie. Rośnie też ich moc i szybkość ładowania, a nowe europejskie regulacje sprawiają, że ładowanie zaczyna być łatwe, jak tankowanie paliwa. Warto będąc za granicą posiadać zainstalowaną aplikację z mapą stacji ładowania, aby móc zaplanować sobie postoje, zwłaszcza, gdy nie znamy jeszcze danej trasy.
W kolejnych odcinkach naszej serii dowiemy się czy wolno samochodem elektrycznym ciągnąć przyczepę (w tym kempingową) i czy to ma w ogóle sens.
Życzę czytelnikom bezpiecznych i satysfakcjonujących podróży!
* Autoryzacja kartą RFID polega na tym, że kierowca zbliża do czytnika na stacji ładowania specjalną, zakupioną wcześniej u sprzedawcy energii kartę zbliżeniową. Ładowarka weryfikuje dane zapisane na karcie, aby uwierzytelnić użytkownika i automatycznie rozpocząć sesję ładowania pojazdu elektrycznego. Po zakończeniu ładowania system rejestruje transakcję i pobiera opłatę zgodnie z umową użytkownika ze sprzedawcą.
Jest to wygodny i bezpieczny sposób na ładowanie bez konieczności korzystania z gotówki czy aplikacji mobilnej, jednak wymaga podpisania odpowiedniej umowy z operatorem karty (sieci ładowania) oraz oczekiwania kilkunastu dni na przesłanie zamówionej karty. Należy o tych terminach i procedurach pamiętać przed planowaniem podróży.
** Autoryzacja ładowania pojazdu elektrycznego za pomocą karty płatniczej w systemie „ad hoc” jest obowiązkowa od 13 kwietnia 2024 roku wraz z wejściem w życie unijnego rozporządzenia AFIR. Od tego dnia, na wszystkich nowo powstałych stacjach ładowania, w UE w tym w Polsce, musi być umożliwiona płatność kartą płatniczą za pomocą wbudowanego terminala płatniczego bez specjalnego wcześniejszego rejestrowania się.
Obecnie coraz więcej sieci stacji ładowania ale i stacji usytuowanych obok sklepów i centrów handlowych posiada już taką funkcjonalność.
Jeden komentarz
Fajnie, że piszecie takie poradniki