
Pani Ilona zadzwoniła pod numer alarmowy 112, gdy poczuła intensywny zapach gazu na klatce schodowej. Usłyszała, że sama ma zadzwonić na pogotowie gazowe.
Spis treści:
Wieczorem, 2 lipca, w pięciopiętrowym bloku przy ul. Chrobrego 14 na osiedlu Piastów w Rzeszowie zaczął się ulatniać gaz. Pani Ilona (nazwisko do wiadomości redakcji), mieszkanka budynku, natychmiast zareagowała – zadzwoniła pod numer alarmowy 112. Jednak, jak relacjonuje, nie otrzymała pomocy, której się spodziewała.
– Aż szczypało w oczy, a nasza klatka schodowa nie ma okien, więc nie można było tego wywietrzyć – mówi pani Ilona.
CZYTAJ TAKŻE: Chcą chronić halę ROSiR. Apelują do konserwatora, by wpisał ją na listę zabytków
Musiała sama wzywać gazowników
Numer 112 wybrała odruchowo, sądząc, że zostanie przekierowana do odpowiednich służb. Tak się jednak nie stało.
– Odebrał operator, powiedziałam mu, że jest wyciek gazu i okropnie śmierdzi na klatce schodowej. Poprosiłam go o pomoc. I wtedy usłyszałam, że sama mam zadzwonić na pogotowie gazowe – relacjonuje.
Poprosiła, by operator sam przekierował ją do pogotowia gazowego lub podał numer.
– Odpowiedział mi, że to nie jest ich sprawa i że oni nie współpracują z pogotowiem gazowym. Zdurniałam. Poprosiłam go więc o numer na pogotowie gazowe i pan z pretensją w głosie odpowiedział mi: „992” – dodaje mieszkanka ul. Chrobrego.
Gaz ulatniał się z mieszkania starszej kobiety, mogło dojść do wybuchu
Pani Ilona zadzwoniła pod wskazany numer i otworzyła drzwi wejściowe do klatki, by pomieszczenie mogło się przewietrzyć. Pogotowie gazowe przyjechało szybko. W tym czasie kobieta zauważyła, że na ławce przed blokiem siedzi starsza sąsiadka w samej koszuli nocnej.
– Kiedy schodziłam na dól zobaczyłam, że na drugim piętrze, gdzie mieszka starsza sąsiadka, drzwi są otwarte na oścież. Kiedy wyszłam przed blok zauważyłam, że ona siedzi na ławce w samej koszuli nocnej. Obok niej leżały jakieś leki i dokumenty – wspomina.
Starsza kobieta była zdezorientowana, nie było z nią kontaktu. Pracownicy pogotowia gazowego szybko ustalili źródło wycieku i okazało się, że to właśnie z jej mieszkania ulatniał się gaz.
– Miała zamknięte okna w mieszkaniu i nie dokręciła kurków w kuchence. Szczęście w nieszczęściu, że była na tyle przytomna, aby otworzyć drzwi do mieszkania, że ten gaz miał się gdzie rozpłynąć – mówi pani Ilona.
Pogotowie potwierdziło, że sytuacja była bardzo niebezpieczna.
– Było na chwilę przed… Jakby ktoś nie daj boże odpalił zapałkę lub papierosa, to doszłoby do wybuchu – podkreśla mieszkanka Chrobrego.
POLECAMY: Kajakarze i WOPR z widokiem na toalety? Po naszej interwencji miasto zmienia plan inwestycji
Kolejne połączenie z 112. Tym razem reakcja prawidłowa
Czekając na dalsze działania, pani Ilona ponownie zadzwoniła pod numer alarmowy 112. Odebrał już inny operator, który oprócz wezwania ratowników, o sytuacji poinformował także policję.
– Ratownicy zajęli się starszą panią, zadzwonili do jej rodziny, która bardzo szybko zjawiła się na miejscu. Od tamtej pory ktoś stale się już nią zajmuje – relacjonuje kobieta.
Gaz w mieszkaniu został odcięty, licznik zdemontowany, a rodzinę zobowiązano do wymiany kuchenki.
– Smród był taki, że dziwię się, że nikt tego wcześniej nie zgłosił. Tu nie ulatniało się troszkę gazu, bo czujniki pracowników pogotowia gazowego tak piszczały, że obłęd – wspomina pani Ilona.

Skarga na operatora uznana za zasadną
Po naszym kontakcie z Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Rzeszowie, jego kierownik Krzysztof Wnęk zapewnił, że sprawa zostanie szczegółowo zbadana. Zespół analizujący zgłoszenia alarmowe dokonał oceny rozmowy i działań operatora.
Zgodnie z obowiązującymi procedurami, w sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia operator 112 ma obowiązek przyjąć zgłoszenie i przekazać je do odpowiednich służb. W tym przypadku do straży pożarnej oraz pogotowia gazowego.
– Po otrzymaniu od pani przedmiotowej informacji, Zespół dokonał analizy i oceny prawidłowości obsługi przedmiotowego zgłoszenia – potwierdził w wiadomości e-mail Krzysztof Wnęk.
Z uwagi na ochronę danych osobowych, szczegóły postępowania zostały przekazane jedynie pani Ilonie. Z informacji, jakie otrzymała 6 sierpnia, wynika, że jej skarga została uznana za zasadną.
– Ze względu na intensywny zapach ulatniającego się gazu na klatce schodowej operator numeru alarmowego powinien przyjąć przedmiotowe zgłoszenie i przekazać je do odpowiedniej służby, w tym przypadku do Państwowej Straży Pożarnej, informując jednocześnie o zaistniałym fakcie Pogotowie Gazowe. Zasadnym było to, że operator numeru alarmowego przekazał Pani numer telefonu do Pogotowia Gazowego – poinformował Tomasz Cyran, dyrektor generalny Podkarpackiego Urzędu Wojewódzkiego.
Z operatorem przeprowadzono rozmowę dyscyplinującą, a poruszone w skardze problemy omówiono z całym zespołem CPR.
Masz jakiś ciekawy temat? Daj nam znać na re******@*******ow.pl. Jesteśmy też na Facebooku i Instagramie.