
Koncertem Zalii i międzynarodowych kolektywów rozpoczął się na dobre Europejski Stadion Kultury 2025. Pogoda dopisała, muzycznie było nieźle, szkoda tylko, że nagłośnienie nieco szwankowało.
Od lat nie byłem na koncercie Europejskiego Stadionu Kultury. Czasem nie pasował termin, częściej nie trafiał line-up. Tym razem już na etapie pierwszych ogłoszeń zapowiadało się nieźle.
Tak też było w piątkowy wieczór. Na Zalię się spóźniłem, ale młodzież, dla których zapewne jest gwiazda, wyglądała na zadowoloną. Koncert Kolektywów obejrzałem już za to od początku do końca. I było bardzo dobrze. Na scenie czuć było dużo luzu i dobrej energii.

Niestety, na samym początku pojawił się mały zgrzyt. Landberry i zespół Kazka wygenerowali tyle mocy, że nagłośnieniowcy nie dawali rady i ciężko było zrozumieć o czym dziewczyny śpiewają. Później było nieco lepiej, jednak przy imprezie o takim rozmachu, jeśli chodzi o dźwięk ze sceny, jednak można chyba wymagać czegoś więcej.
Rekompensatą było to co się na tej scenie działo. Połączenie Wiktora Dyduły z gruzińskim MokuMoku i Abradaba z Serhim Babkinem to były strzały w dziesiątkę. Rap mieszał się z jazzem, hiphopowe scratche z akustyczną gitarą i głosem ukraińskiego barda, a muzycy bawili się przednio.
Nieco nostalgicznej zrobiło się na ostatnim występie, kiedy na scenie pojawili się aktorka i rysowniczka Matylda Damięcka i Radek Łukasiewicz, którego znałem wcześniej z zespołu Pustki. Dostaliśmy mocne teksty i jeszcze mocniejszy, poszarpany akompaniament akordeonu, na którym towarzyszył im w tym kolektywie białoruski artysta Yegor Zabelov. Tego ostatniego nieco szkoda, siedział jakby lekko wycofany i chyba, że formuła ESK nie pozwoliła mu się rozkręcić z pełną mocą. Co nie zmienia faktu, że wrażenia ogólnie doskonałe, szkoda że skończyło się tak szybko.
Co jeszcze na EKS?: Wschód Kultury ESK 2025 – program imprez.
ESK 2025. Zdjęcia z Koncertu Głównego







